Przerażeni ludzie chowali się przed kulami za samochodami.
– Nie wiedziałem, co mam robić – mówi roztrzęsionym głosem mężczyzna, który stał kilkanaście metrów od kantoru.
– Schowałem się za róg budynku
– Do kantoru wszedł najpierw jeden z napastników – mówi Krzysztof Przewor, świadek napadu. – Po chwili przed kantor podjechała honda civic, z której wysiadło kolejnych dwóch mężczyzn. Potem usłyszałem strzały. W kantorze – oprócz właściciela – był pracownik, który przeczuwając, że to napad, usiłował zamknąć drzwi. Zaczęli się szarpać. Padł strzał. Pracownik został ranny w udo. Właściciel był wówczas na piętrze. Na odgłos strzałów wybiegł na schody. Miał broń. Zaczął strzelać do bandytów. Wywiązała się strzelanina. Trwała kilkadziesiąt sekund. Jedna z kul trafiła w okolice podbrzusza 36-letniego właściciela kantoru.
Przerażeni ludzie na zewnątrz chowali się za samochody. Bandyci wycofali się. Z piskiem opon wyjechali z giełdy. W pościg za nimi ruszył przypadkowy klient. Przez telefon powiadomił policję o napadzie. Po kilkuset metrach bandyci się zatrzymali. Z auta wyskoczył jeden z napastników. Wycelował w ścigającego go mężczyznę. – Dobrze, że ten człowiek nie kontynuował pościgu – mówią policjanci. – Być może to uratowało mu życie.
Hondą dojechali w okolice hali Makro. Tam w zaroślach porzucili samochód. Dalej uciekali najprawdopodobniej pieszo. Mimo blokad dróg wyjazdowych z miasta udało im się zbiec.
– Napastnicy nic nie zabrali – mówi kom. Kamil Kowalik, rzecznik prasowy MKP w Lublinie. – Życiu rannych ofiar nie zagraża niebezpieczeństwo.
– Sprawcy napadu od dłuższego czasu kręcili się po giełdzie – twierdzą świadkowie. – Obserwowałam ich od poniedziałku – mówi właścicielka sąsiedniego kantoru. – Nawet mówiłam znajomej, że to jakieś podejrzane typy. Byli u mnie wczoraj. Wymienili 100 dolarów. Być może chcieli dokonać napadu, ale zniechęciła ich obecność kilku osób w kantorze. Mam szczęście. Już jeden napad przeżyłam.
– Były już tutaj napady i wyłudzenia, ale po raz pierwszy doszło do strzelaniny – mówi jeden z pracowników hurtowni. – Szkoda, że ten z kantoru nie trafił bandyty.
Stojący obok kolega przytaknął.
Kto ich widział?
z daszkiem.