Zrywane plakaty, zakłócane spektakle, protesty duchownych. Tak sztukę "Betanki” przyjmowano w kilku miastach Polski. Jak będzie 2 grudnia w Lublinie?
O spektaklu pisaliśmy kilka tygodni temu. Gorzowski Teatr Kreatury na teatralne deski przeniósł zdarzenia z klasztoru w Kazimierzu Dolnym. Tytułowe betanki grają cztery aktorki. Sztuka rozgrywa się w dziewięciu scenach i ma dwa różne zakończenia - do wyboru przez widzów. To oni zdecydują, czy dziewczyny zostaną w zakonie, czy opuszczą klasztorne mury.
- Pracujemy jeszcze nad innym zakończeniem. Ale tego nie zdradzę. To będzie niespodzianka dla widzów - mówi Przemek Wiśniewski, reżyser sztuki.
Spektakl był już wystawiany w innych miastach. Np. w Barlinku wywołał wiele kontrowersji. Plakaty z informacją o przedstawieniu były natychmiast zrywane. Samo przedstawienie też było zakłócane. Kiedy dziewczyny były już na scenie, do sali weszła siostra zakonna i ksiądz. - Przyszli spóźnieni i zaczęli robić zamieszanie - opowiada Wiśniewski.
Aktorki nadal grały: upadały na podłogę, stukały krzesłami i oblewały publiczność wodą. - Jezu, jeszcze nas pozabijają - komentowała siostra zakonna. Po około dwudziestu minutach razem z dwojgiem innych ludzi opuścili salę.
W Lublinie na temat "Betanek” wypowiadał się arcybiskup Józef Życiński. Podczas cotygodniowej audycji "Kwadrans pasterski” stwierdził, że teatr z Gorzowa chce uczynić widowisko z cierpienia ludzkiego.
- Czy obawiamy się reakcji lublinian? Nie. Zrobiliśmy przedstawienie, żeby wywołać dyskusje o manipulowaniu słabszymi przez silne jednostki - tłumaczy Przemysław Wiśniewski. - Zdjęcia z eksmisji eksbetanek w Kazimierzu dowodzą, że właśnie manipulacji były poddane.
Przygotowania do lubelskiego festiwalu już trwają. Bilet na jeden festiwalowy dzień będzie kosztował 10 zł, na wszystkie trzy - 25 zł.