Kontrowersyjny spektakl "Golgota Picnic przyciągnął około 100 osób do prywatnego klubu, który pokazał filmowy zapis przedstawienia. Przed lokalem nie protestował nikt, choć wcześniej po protestach narodowców i kurii swój pokaz odwołało miejskie Centrum Kultury
Na pokaz sztuki ostro potępianej przez część duchowieństwa i narodowców przyszło ok. 100 osób. - Chcę mieć swoją opinię na ten temat - mówi Natalia Wlizło, która przyszła do klubu na projekcję. O burzy wokół spektaklu mówi krótko. - To typowe dla Polaków zamieszanie wokół rzeczy kontrowersyjnych lub mogących budzić kontrowersje. A spektakl trzeba najpierw obejrzeć, a potem dopiero oceniać.
Pokazu w Lublinie pewnie by nie było, gdyby spektakl nie spadł z programu poznańskiego festiwalu Malta. Tam policja obawiała się demonstracji nawet 30 tys. przeciwników i poinformowała dyrekcję festiwalu, że nie daje gwarancji bezpieczeństwa. Decyzja odbiła się szerokim echem, a placówki kultury w wielu miastach spontanicznie podchwyciły pomysł, by pokazać u siebie filmowy zapis przedstawienia.
Projekcja miała się odbyć też w lubelskim Centrum Kultury, ale jego dyrekcja odwołała go powołując się m.in. na "bezprecedensowy apel Kurii Lubelskiej” oraz "ostrzeżenia formułowane przez Wydział Bezpieczeństwa Mieszkańców i Zarządzania Kryzysowego [Urzędu Miasta]”.
Dyrektora wydziału pytaliśmy o tę sprawę już w czwartek rano, kilkanaście godzin po tym, jak dyrekcja CK odwołała wydarzenie. Chcieliśmy wiedzieć, jakie ostrzeżenia formułował. - Ja ich nie ostrzegałem - odpowiedział Jerzy Ostrowski. Później zamienił kilka słów z rzeczniczką prezydenta i odpowiedział jeszcze raz. - Nie ostrzegałem CK, tylko informowałem panią rzecznik, jakie mogą z tego wyniknąć problemy - mówił w czwartek.
W piątek, pytaliśmy go, jak licznej demonstracji spodziewano się w razie projekcji w CK. - Mowa była o liczbie od 200 do 500 osób - mówi Ostrowski. Tymczasem te same osoby, które zapowiadały protest przed CK, zgłosiły też na najbliższy wtorek demonstrację przed Ratuszem w sprawie odwołania dyrektorów Centrum Kultury. Tu mowa tylko o… 60 osobach.
W piątek grupa artystów i pracowników CK* wystosowała do prezydenta list otwarty. Proszą w nim o "wyjaśnienie roli” prezydenta i wydziału w decyzji dyrekcji. Piszą m.in., że urząd zamiast chronić prawa obywateli do wolności słowa "zachował się jak cenzor sugerując odwołanie wydarzenia”.
W swej odpowiedzi prezydent pisze, że nie wpływał na decyzję dyrektora CK o odwołaniu pokazu, urzędnicy od bezpieczeństwa określali ryzyko monitorując "możliwość wystąpienia zagrożeń” i że bezpieczeństwo imprezy powinien zapewnić nie prezydent, ale organizator.
*List podpisali: Katarzyna Hołda, Katarzyna Tadeusz, Izabela Śliwa, Monika Stolat, Szymon Pietrasiewicz, Małgorzata Kobus, Anna Krawczyk, Robert Kuśmirowski, Anna Kalita, Kamil Filipowski, Rafał Sadownik, Irmina Antoszczuk, Paweł Laufer, Zofia Jakubowska.