Państwo Nowakowscy z Żor wraz z niepełnosprawnym synem zwiedzali we wtorek Lublin. Kiedy chłopak poczuł się źle, podjechali do lekarza na ul. Solną. Zaparkowali na chodniku. Straż Miejska założyła im blokadę na koła i wlepiła mandat. Mimo że zostawili za szybą międzynarodową kartę parkingową dla niepełnosprawnych.
Sprawą zainteresowaliśmy Edwarda Ciosa, zastępcę komendanta Straży Miejskiej w Lublinie. – Strażnicy twierdzą, że karty parkingowej w samochodzie nie widzieli. Nikt im też nie powiedział, że syn jest osobą niepełnosprawną – mówi Edward Cios.
– Robili zdjęcia samochodu, więc można sprawdzić, czy karta była za przednią szybą. Ponadto mąż pokazywał ją strażnikowi – ripostuje Nowakowska. – Dawno nie zetknęliśmy się z taką nietolerancją.
Nowakowscy dostali mandat za naruszenie zakazu zatrzymywania się. Choć prawo o ruchu drogowym pozwala niepełnosprawnym z kartą nie stosować się do niektórych znaków, nie dotyczy to jednak tego konkretnego znaku. – Zakaz obowiązuje wszystkich uczestników ruchu drogowego. Chyba że byłaby pod nim tabliczka: nie dotyczy niepełnosprawnych – tłumaczy Zbigniew Kubina, kierownik Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Zamościu. Uważa jednak, że nagła sytuacja upoważnia do takiego zaparkowania, bowiem przepisy nie są w stanie uregulować każdej życiowej sytuacji.
Mandat może anulować jedynie Sąd Grodzki, jeśli którakolwiek strona się tam odwoła. – Nam nie chodzi o te sto złotych. Przekażcie naszą skargę komendantowi Straży Miejskiej i prezydentowi Lublina. Może powinien ustawić zakaz wjazdu niepełnosprawnych do tego miasta – zastanawiają się Nowakowscy.