Będzie śledztwo w sprawie ostatniej aukcji „Pride of Poland”. Chodzi o podwójną licytację klaczy Emira. Według prokuratury, janowska stadnina mogła zostać narażona na poważne straty finansowe
Zawiadomienie w tej sprawie złożyły posłanki PO Joanna Kluzik-Rostkowska i Dorota Niedziela. Po lekturze doniesienia prokuratura uznała, że jest podstawa do wszczęcia śledztwa.
– Chodzi o podejrzenie niedopełniania obowiązków przez osoby zajmujące się sprawami majątkowymi, w związku z organizacją aukcji „Pride of Poland” – wyjaśnia Waldemar Moncarzewski, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Lublinie. – Postępowanie dotyczyć będzie sprowadzenia niebezpieczeństwa znacznej szkody majątkowej.
Sierpniowa aukcja w Janowie Podlaskim była pierwszą po wymianie kierownictwa stadniny, przeprowadzonej przez Agencję Nieruchomości Rolnych. Miała być wielkim świętem, a skończyła się skandalem. Przed imprezą nie podano jak zwykle, ilu potencjalnych kupców zgłosiło się do licytacji.
Pojawiły się natomiast pogłoski o tzw. tajnych licytujących. Gwiazdą aukcji miała być klacz Emira. Prokuratura przyznaje, że właśnie tej aukcji będzie dotyczyło śledztwo. Do kupna Emiry przymierzała się szwedzka pośredniczka Anette Mattsson. Tuż po rozpoczęciu licytacji ceny bardzo szybko poszło w górę. Nie było jednak wiadomo, kto licytuje.
– Poczułam, że coś jest nie tak, powiedziałam "pas" – wyjaśniała Mattsson w rozmowie z TVN24.
Klacz została sprzedana za 550 tys. euro. Organizatorzy nie podali, jednak kto jest kupcem. Wtedy miało dojść do niecodziennej sytuacji. Według Mattsson, w kuluarach zaprowadzono ją do Mateusza Jaworskiego z zarządu stadniny.
– Schodzę do niego, uśmiecham się i mówię: "Dzień dobry, czyli jednak jej nie sprzedałeś?", a on na to: "Nie" – relacjonowała Mattsson w TVN24. Oboje mieli wówczas uzgodnić, że Mattsson kupi Emirę za 200 tys. euro poza licytacją.
– Uścisnęliśmy ręce i Mateusz powiedział: "Jest wasza" – twierdziła Szwedka. – Zaczęłam podpisywać dokumenty i kontrakt. Mateusz powiedział wtedy, że musimy wystawić Emirę jeszcze raz na aukcję. Odpowiedziałam, że nie może tego zrobić, bo przecież już się dogadaliśmy.
Pomimo tego organizatorzy raz jeszcze wystawili Emirę na licytację. – Zadzwoniłam do (swojej) stadniny i powiedziałam: "Nie mam pojęcia, co oni robią. To jest tak nieprofesjonalne, to katastrofa. Ale jeśli chcecie tego konia, musimy grać w ich grę, ale nie mam pojęcia, w co oni grają – wspominała Mattsson w TVN 24.
Ostatecznie kupiła Emirę za 220 tys. euro. Śledczy przyznają dzisiaj, że medialne wypowiedzi Szwedki były jednym z argumentów przemawiających za wszczęciem oficjalnego postępowania.
Za organizację „Pride of Poland” z ramienia ANR odpowiadał wiceprezes agencji, Karol Tylenda. Tuż po licytacji chwalił jej przebieg, ale zaraz po zamknięciu janowskiej imprezy podał się do dymisji. Na obecnym etapie prokuratura nie formułuje żadnych zarzutów zarówno pod adresem przedstawicieli ANR, jak i kierownictwa stadniny.