Opinia biegłego z dziedziny pożarnictwa ostatecznie potwierdziła,
że budynek Lubzelu przy ul. Wolskiej w Lublinie spłonął od urządzenia grzewczego zostawionego przez dyspozytora.
Opinia dotarła do prokuratury wczoraj. Biegły odpowiedział w niej również na pytanie, czy do rozprzestrzenienia ognia mogło się przyczynić nieprawidłowe wykonanie budynku.
– Biegły doszedł do wniosku,
że budynek był wykonany prawidłowo – mówi Mirosława Czuba, prokurator rejonowy w Lublinie. – W tej sprawie zostało nam do przesłuchania jeszcze dwóch świadków, po czym śledztwo zostanie zakończone.
Przypomnijmy, że budynek Lubzelu spalił się na początku czerwca. Roman M., 44-letni dyspozytor Lubzelu, wjechał w niedzielę swym fordem na podziemny parking zakładu. Chciał wysuszyć tapicerkę, która zamokła, bo w aucie nie domykało się okno. Na siedzeniu auta uruchomił „farelkę”, a pod fotel włożył łazienkowy podgrzewacz. Doszło do zwarcia. Samochód stanął w ogniu. Dyspozytor usiłował go gasić, ale było już za późno. Pożar błyskawicznie ogarnął cały parking. Spłonęło 13 aut, w tym wszystkie wozy pogotowia energetycznego. Uszkodzona jest elewacja budynku i część okien. (er)