Na razie nie będzie biletów strefowych dla pasażerów linii podmiejskich. Mieszkańcy podlubelskich miejscowości nie będą musieli płacić więcej.
To oznaczałoby podwyżki m.in. dla pasażerów linii 27 do Głuska, 52 do Turki, 79 do Konopnicy czy 85 do Motycza Leśnego. Strefa miałaby się zaczynać dwa kilometry za granicami miasta. W sprzedaży byłyby bilety upoważniające do jazdy wyłącznie w strefie miejskiej oraz droższe, z którymi można by jeździć na terenie obydwu stref. Dotyczyłoby to zarówno biletów jednorazowych, jak też okresowych.
Projekt takiego rozwiązania trafić miał do Rady Miasta w połowie roku. Ale póki co nie trafi. – Na razie nie zajmujemy się biletami strefowymi – przyznaje Justyna Góźdź z ZTM. Wszystko odbywać ma się na starych zasadach. – Umowy, na podstawie których ościenne gminy dopłacają do kursów linii podmiejskich są ważne do końca czerwca. Będziemy je renegocjować – dodaje Góźdź.
– Dobrze, że nie będzie biletów strefowych, jest mi to na rękę, nie będę musiał wydawać więcej na przejazdy – cieszy się Jarosław Golba, który korzysta z autobusów do Motycza.
Biletu strefowego na razie nie będzie m.in. dlatego, że w martwym punkcie utknęły rozmowy ZTM z władzami Świdnika. ZTM chciał uruchomić regularną linię łączącą oba miasta. Byłaby to najważniejsza z linii podmiejskich. W Świdniku gotowy był już wstępny projekt uchwały o współpracy. – Jednak radni go odrzucili – mówi Artur Soboń, sekretarz miasta.
Tak więc wszystko zostaje po staremu co najmniej do późnej jesieni. Wcześniej nie będzie głosowania nad biletami strefowymi, a jesienią czekają nas wybory samorządowe.
Nawet jeśli nowa rada zechce takie bilety wprowadzić, to nie wszyscy pasażerowie muszą się ich obawiać. Niezagrożona jest linia 20 docierająca do Dębówki, mimo że gmina Jastków nie jest zainteresowana dopłatami. Powód? Autobus musi wyjeżdżać poza miasto, bo na terenie Lublina nie ma gdzie zawrócić. Z tej samej przyczyny poza Lublin wyjeżdżają linie 3 i 54.