Naukowcy z Politechniki Lubelskiej udowodnili, że metoda, którą wyremontowano pomnik Unii Lubelskiej, jest niewłaściwa. Czy miasto odważy się zastosować ją ponownie?
- Wykonawca popełnił błędy, ale nawet bez nich użycie tego preparatu nie dałoby pożądanego efektu - ocenia Maciej Trochonowicz z Instytutu Budownictwa PL. Nie sprawdza się nawet w warunkach laboratoryjnych. Pomnik będzie się świecił, zamiast nabrać ładnego matowego wyglądu. Z czasem, pod wpływem słońca, zmatowieje, ale nierównomiernie. Pojawią się plamy.
Wyniki badań (zlecił je wykonawca remontu) są cenne, bo właśnie teraz miejscy urzędnicy głowią się, jak dokończyć remont. W lipcu podczas obchodów 440 rocznicy unii lubelskiej staną pod nim prezydenci Polski i Litwy. Od grudnia pomnik stoi szczelnie opakowany i czeka na wiosnę i ponowny remont.
Dlaczego pierwszy zakończył się porażką? Dokumentację projektową na zlecenie magistratu przygotowali Monika Konkolewska i Ryszard Zawisza. Konkolewska zaleciła pokrycie metalowego obelisku farbą żywiczno-olejną. - To sprawdzona metoda, której użyto przy poprzednim remoncie pomnika - mówi Konkolewska. T
Tymczasem Zawisza nakazał użycie żywic epoksydowych: Asodur TE i ZNP. To środki stosowane przy stalowych mostach, śluzach i silosach. Zawisza napisał, żeby jeden z tych preparatów posypać piaskiem kwarcowym, choć w karcie technicznej produktu nie ma takiego wskazania. Na prowadzenie prac zgodziła się wojewódzka konserwator zabytków Halina Landecka oraz Urząd Miasta.
Wykonawca remontu, Piotr Miziński z firmy Wind, zrobił jeszcze inaczej - użył grubszego piasku, niż zalecił Zawisza. Nie zatrudnił konserwatora zabytków i nie zaczął bić na alarm, kiedy zobaczył fatalne efekty remontu. Nie interweniował też inspektor nadzoru budowlanego.
- Trzeba użyć jeszcze raz tego samego preparatu i tym razem właściwego piasku - przekonuje Zawisza, który w weekend przedstawił magistratowi wskazówki, jak dokończyć remont. Twierdzi, że Konkolewska nie wykluczała użycia żywic epoksydowych.
Sprawdziliśmy: w programie prac konserwatorskich nie ma o nich mowy.
- Zbieramy różne opinie, w najbliższych dniach zdecydujemy, co dalej. Jeśli będą wątpliwości, to nie zaryzykuję i drugi raz nie użyję tego samego preparatu - mówi Tomasz Radzikowski, szef Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Lublinie.
Remont wyceniono na 250 tys. zł, z tego wojewódzka konserwator zabytków miała dołożyć 100 tys. zł. Ponieważ prace nie skończyły się, jak planowano w ubiegłym roku, miasto musiało zwrócić dotację. - Jeszcze raz wystąpimy o te pieniądze - zapowiada Radzikowski.