Są plany, pieniądze i wykonawca. W przyszłym tygodniu ruszy budowa płotu wokół targu na LSM. Ogrodzenie ma przeszkodzić tym sprzedawcom, którzy ustawiają swoje stragany na chodniku wzdłuż ul. Wileńskiej. Cieszą się ci, co handlują na środku targu. Kupcy stojący na obrzeżach są oburzeni.
Po stronie osiedla ogrodzenie pobiegnie wzdłuż stołów na tyłach targowego kompleksu. Od strony ul. Zana ma stać tuż obok chodnika przy przystanku MPK. Płot pojawi się też przy samym chodniku ul. Wileńskiej i sięgnie do przejścia łączącego os. Słowackiego z przystankiem autobusowym przy ul. Wileńskiej. Po co to ogrodzenie? - Żeby pozbyć się tych, co handlują na chodnikach poza terenem targowiska - wyjaśnia prezes Gąbka.
- Gdzie pójdziemy? Przez ten płot kilkadziesiąt osób będzie musiało zwinąć interes. A ci, którzy zostaną, będą mieli kłopoty z dowozem towaru - oburza się pan Henryk, handlujący butami na rogu ul. Wileńskiej i Zana. - Wszystkie istniejące wjazdy zostaną zachowane - zapewnia tymczasem prezes LSM.
Sprzedający w samym sercu targu przyznają rację spółdzielni. - Czekaliśmy na to od dawna - mówi pani Elżbieta, właścicielka stoiska z odzieżą przy głównej alei targu. - Wreszcie będzie porządek. I będzie można zrobić zakupy w kulturalnych warunkach - dodaje Jan Oziemczuk, sprzedawca warzyw.
Co na to klienci? - Na pewno będzie ciaśniej niż teraz - zauważa Anna Kozłowska, stała bywalczyni targowiska. - Ale może dzięki temu wokół zapanuje porządek. To gra warta świeczki.
Płot będzie kosztować ponad 100 tysięcy złotych. Pieniądze wykłada spółdzielnia. Choć to nie jej, ale władzom miasta handlarze płacą placowe. - LSM jest tylko inkasentem tej opłaty i może zatrzymać sobie 20 proc. wpływów. Na przykład w kwietniu spółdzielnia dostała 3400 zł - mówi Mirosław Kalinowski z Urzędu Miasta. - To ledwo wystarcza na utrzymanie trzech pracowników targowiska: jednej osoby do sprzątania i dwóch inkasentów. Mimo to płot jest konieczny, by zapanował porządek - mówi Gąbka.