Hospicjum Dobrego Samarytanina w Lublinie się rozbudowuje. Ale pieniędzy na dokończenie inwestycji brakuje, a czas goni.
Mały pokoik
– Przebywa tutaj moja ciocia. Kiedy była jeszcze w domu, o każdej porze, świątek, piątek, kiedy tylko była taka potrzeba, z hospicjum przyjeżdżała do niej pielęgniarka i pani doktor. Zawsze były chętne, żeby pomóc. Rodzina nie jest w stanie sama zapewnić takiej opieki – mówi pani Marta z Lublina.
Ale na taką pomoc trzeba czekać w kolejce. Sal dla chorych jest niewiele. Brakuje też pomieszczeń dla wyjazdowych zespołów, które udzielają chorym pomocy w ich domach.
– Kiedy w 1993 roku zagospodarowywaliśmy ten budynek, wydawało nam się, że złapaliśmy Pana Boga za nogi – wspomina Maria Drygała, prezes Lubelskiego Towarzystwa Przyjaciół Chorych "Hospicjum Dobrego Samarytanina”. – Nie było żadnych wzorców, wytycznych. Robiliśmy remont tak, jak podpowiadały nam względy praktyczne. Z upływem czasu okazało się, że w tym budynku jest bardzo trudno funkcjonować. Administracja ma do dyspozycji jeden mały pokoik, lekarze mają wspólne pomieszczenie z pielęgniarkami.
Zobaczyć to miejsce
Hospicjum zdecydowało się na rozbudowę. Przed starą siedzibą powstaje praktycznie nowy gmach. Po dawnym budynku przy ul. Bernardyńskiej została tylko zabytkowa frontowa ściana. Nowy gmach ma nie tylko pokoje dla administracji, ale i pięć nowych pokoi dla chorych. W każdym, z wyjątkiem izolatki, będzie miejsce dla dwóch pacjentów.
Ale to nie wszystko. Powstanie też zaplecze dla wyjazdowych zespołów, garaż dla karetki i innych samochodów. – Będzie też pełnoprofilowy gabinet medycyny paliatywnej z pobytem dziennym – mówi prezes Drygała. – Chory, który korzysta z opieki domowej, będzie mógł przejść tutaj zabieg upuszczenia płynu z jamy opłucnowej lub jamy brzusznej. Po ponownym badaniu lekarskim, na noc zostanie odwieziony karetką z powrotem do domu.
A właśnie to jest najlepsze dla nieuleczalnie chorych osób. – Kiedy zbliża się czas odejścia, chory to czuje. Często prosi, żeby zawieźć go do domu. Choćby na kilka godzin, żeby mógł jeszcze zobaczyć to miejsce – mówi Maria Drygała.
Dużo, ale wciąż za mało
W nowym budynku jest też pokój dla wolontariuszy oraz sala wykładowa dla studentów. – W latach dziewięćdziesiątych, kiedy hospicjum powstawało, nie było mowy o studentach. Nawet się tego nie spodziewaliśmy. Dopiero po 2000 r., kiedy na uczelniach medycznych stworzono specjalizacje z medycyny paliatywnej i z pielęgniarstwa paliatywnego, studenci zaczęli do nas przychodzić na staże – dodaje Maria Drygała.
Oprócz garażu, budynek jest już na etapie wykańczania. Cała inwestycja kosztuje 5 200 000 zł. Ok. 3 mln zł z tej sumy to pieniądze z funduszy europejskich. A pozostałą część pieniędzy hospicjum musi znaleźć na własną rękę. Nadzieją był 1 proc. podatku. Udało się zebrać ok.
424 000 zł. To dużo, ale nadal za mało.
– Planując budowę na rok 2012 r. brałyśmy pod uwagę nieco większą kwotę. Ponad 400 tys. to znaczna suma i dziękujemy za to wszystkim, którzy odpisali dla nas 1 proc. podatku. Nie mniej jednak planowaliśmy, że uzyskamy ok. 1 mln zł – mówi Maria Drygała.
Niespodzianki
W dodatku, w czasie budowy pojawiły się niespodzianki, które wydłużyły prace. Po pierwsze, wbrew założeniom projektu, na tak małym terenie nie można było prowadzić dwóch budów jednocześnie: najpierw trzeba było postawić nowy gmach, potem dopiero zacząć budowę garażu. Potrzebny był także nowy dojazd, żeby mimo budowy, hospicjum nie musiało przerywać swojej działalności.
A do tego dochodzą jeszcze bieżące wydatki. – Nie pobieramy od pacjentów opłat za pobyt. Pieniądze z NFZ nie zaspokajają w pełni naszych potrzeb. Dokładamy do ogrzewania, do wody, do gazu, do środków czystości i do wyżywienia. Wystarcza tylko na skromne wynagrodzenia dla personelu – mówi prezes.
Hospicjum zdobyło dofinansowanie z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na budowę ekologicznej kotłowni. Będzie się starać także o pieniądze na windę z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Ale to nadal kropla w morzu potrzeb.
Apel
Wykonawca, czyli firma Budexpol z Kalinówki k. Lublina, pomaga tak, jak może.
– Niezwykle porządni ludzie. Uzgadniamy z nimi terminy płatności na bieżąco. Wystawiają faktury dopiero, gdy mamy pieniądze. Inaczej nie dalibyśmy sobie rady z odsetkami – przyznaje Maria Drygała. Ale nie wszystko może poczekać. – Mamy harmonogram, z którego musimy się wywiązać. Termin zakończenia inwestycji to grudzień tego roku. Możemy negocjować z Unią i będziemy to robić, ale pierwszy kwartał przyszłego roku to ostateczność.
Dlatego hospicjum liczy na pomoc darczyńców: osób indywidualnych i firm. Potrzebne są pieniądze i wyposażenie. Oprócz tego specjalistycznego, hospicjum chętnie przyjmie w darze biurka, szafy, krzesła, taborety, zestawy do sprzątania czy wózek do przewożenia potraw. Poza tym, po zakończeniu inwestycji, hospicjum marzy o wyremontowaniu starego budynku.
– Ci wszyscy, którzy nam pomogą, będą odnotowani w złotej księdze i na tablicy pamiątkowej przy głównym wejściu do budynku – mówi prezes. – Tak, jak napisaliśmy na naszych billboardach: być albo nie być hospicjum, zależy od Ciebie.
Chcesz pomóc?
Skontaktuj się z hospicjum pod numerem telefonu 81 743 65 55. Pieniądze można wpłacać na konta bankowe: PeKaO SA Lublin, ul. Królewska 1, nr konta 25 1240 1503 1111 0000 1753 5131 lub Bank Pocztowy, nr konta 05 1320 1104 3114 1473 2000 0001