Aż 106 tys. zł rekompensaty musi zapłacić gminie Dorohusk Ewa Banak, zastępca dyrektora Biura Planowania Przestrzennego w Lublinie. To kara za niewywiązanie się ze zlecenia, które prywatnie robiła dla tej gminy. Sęk w tym, że jako pracownik samorządu takiej usługi w ogóle nie powinna wykonywać.
Były już wójt Dorohuska twierdzi, że szedł na rękę wicedyrektor Banak. – Przesunęliśmy termin wykonania studium o rok – mówi Stanisław Maksymiuk. – Ale to jej nie wystarczyło. Nie informowała nas, że w studium były nieprawidłowości. W końcu wojewoda nie zatwierdził jej projektu. Ogłosiliśmy już nowy przetarg na studium. Będzie gotowe pod koniec marca.
Jak ustaliliśmy, pani wicedyrektor w ogóle nie powinna pisać takiego studium. Pracownikom samorządowym prowadzenia działalności na własny rachunek zabronił w 2003 roku Zarząd Województwa, któremu podlega BPP. Podjął nawet odpowiednią uchwałę, ale przepis dotychczas był martwy. Pracownicy mogli więc przygotowywać plany dla gmin, które potem w biurze sami opiniowali.
– Uczulałem pracowników, żeby nie robili niczego poza biurem, w którym pracują – twierdzi Henryk Makarewicz, były marszałek województwa. – Pracę pani Ewy Banak zawsze oceniałem pozytywnie, ale tego, co robiła poza urzędem, nie. Zresztą okazało się, że słusznie.
Wicedyrektor o wyroku sądu dowiedziała się od nas. Ale nie ma sobie nic do zarzucenia. Broni się, że w jej biurze wiele osób bierze podobne zlecenia. – Robiłam studia w innych gminach i tam wszystko było w porządku – zaznacza Banak. A pracy dla gminy Dorohusk nie skończyła, bo miała jej po prostu dosyć.