Pacjentki z nowotworem piersi, szyjki macicy czy jajnika skarżą się na utrudniony dostęp do leczenia. Najbliższy wolny termin wizyty u ginekologa w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej to wrzesień.
Niewielką szansę na przyjęcie od ręki mają kobiety z nagłymi przypadkami, które zgłoszą się do kliniki przed godz. 8. – Ale ostatnio na moich oczach odesłano z kwitkiem 9 pań – dodaje pacjentka.
Marta Berbeć z Krasnegostawu, którą spotkaliśmy w piątek w poradni twierdzi, że aby się zarejestrować, przyjechała w styczniu. – Udało mi się dostać na wizytę dopiero teraz – mówi. Mniej szczęścia miała Maria Furmaniuk z Włodawy. Na przyjęcie do specjalisty czekała pół roku.
Sprawdziliśmy, jak długo trwa oczekiwanie na wizytę u ginekologa, specjalisty nowotworów kobiecych.
– Najbliższy wolny termin to wrzesień. Ale jeśli zgłosi się pani przed 8 rano jest szansa, że lekarz panią przyjmie – poinformowano nas w rejestracji COZL.
– Wiemy o długim terminie oczekiwania na wizyty. Pacjentek onkologicznych jest wiele, a możliwości lokalowe budynku są ograniczone. Kobiety, które wymagają natychmiastowej konsultacji lub przyjechały do kliniki z daleka, przyjmujemy jednak priorytetowo – tłumaczy.
W rejestracji poradni ginekologicznej szpitala przy ul. Staszica w Lublinie usłyszeliśmy: Mogę zapisać panią najwcześniej na 13 kwietnia.
Konsultant wojewódzki do spraw ginekologii onkologicznej twierdzi, że odległe wizyty to efekt działań Narodowego Funduszu Zdrowia, który oszczędza na pacjentach onkologicznych.
– W ubiegłym roku nadwykonania za leczenie osób chorych na nowotwory w specjalistycznej Poradni Ginekologicznej SPSK nr 1 wyniosły milion złotych. Fundusz nie zwrócił tych pieniędzy. Placówki medyczne dopłacają do pacjentów, przyjmowanych mimo braku miejsc w rejestracji – mówi prof. Jan Kotarski. Zapewnia, że lekarze starają się priorytetowo przyjmować kobiety, które zgłaszają się do poradni z zaawansowanym nowotworem.
Co na to lubelski oddział NFZ? Pytania w tej sprawie wysłaliśmy na piśmie. Do tej pory nie uzyskaliśmy odpowiedzi.