Odwołane kursy i zawieszone linie. To czeka pasażerów MPK. Już teraz spółce brakuje sprawnych autobusów. Wysłużone wozy coraz więcej czasu spędzają w towarzystwie mechaników. A w warsztatach brakuje części zamiennych.
Stan przedzawałowy wystąpił pod koniec ubiegłego tygodnia. Zabrakło sprawnych autobusów i obsadzenie wszystkich linii okazało się niemożliwe. Trzeba było z czegoś zrezygnować. Padło na mało popularną linię 36, łączącą os. Szymanowskiego z os. Jagiellońskim. Spółka ukrywała to przed pasażerami na darmo marznącymi na przystanku. MPK liczyło, że zdoła uruchomić jakiś pojazd. Udało się to dopiero po kilku dniach.
Trudno się dziwić. Ponad połowa miejskich autobusów to wysłużone ikarusy i jelcze M11. Przegubowce mają za sobą przeszło 20 lat pracy. Rekordzista kończy ćwierć wieku. Z naprawą starych gratów są coraz większe problemy. Brakuje części zamiennych, zwłaszcza do ikarusów. Wykańczają się nawet stosunkowo nowe neoplany. Już dwa trafiły na złom.
Żeby zachować bezpieczne rezerwy, MPK powinno wymieniać 12 autobusów rocznie. W tym roku, w najlepszym wypadku, do Lublina trafi 5 ekologicznych autobusów na gaz ziemny. Rezerwy nie ma prawie wcale, więc ryzyko powtórki kryzysu sprzed tygodnia jest bardzo duże. Prawdopodobnie firma będzie musiała ograniczyć liczbę kursów. Liczą się z tym władze miasta.
- Pasażerów w autobusach ubywa. Trzeba się zastanowić nad tym, ile pojazdów jest w ruchu w ciągu dnia - mówi Ryszard Pasikowski, zastępca prezydenta Lublina.
• Czy miasto może wyłożyć dodatkowe pieniądze na zakup pojazdów dla MPK?
- Wystąpiliśmy o unijne pieniądze. Między innymi na tabor.
Tabor, o którym wspomina Pasikowski, to... jeden trolejbus. Jego zakup znalazł się we wniosku o dofinansowanie rozbudowy sieci trolejbusowej od ul. Orkana do Głębokiej. Tyle że trolejbusów na razie nam nie trzeba. MPK ma ich przeszło 60. Do obsługi linii potrzeba 40, reszta stanowi bezpieczną rezerwę.
Miejski przewoźnik skazany jest tylko na remonty. - W tym roku naprawy główne przejdzie osiem autobusów. Mamy na to 700 tysięcy złotych - mówi Wojnarowicz.