Mieszkańcy kilku staromiejskich kamienic mają dość grajków z Bramy Krakowskiej. Poskarżyli się jednemu z radnych PO.
Z prośbą o wprowadzenie zezwoleń wystąpiła grupa mieszkańców Starego Miasta. W poniedziałek zwołali w tej sprawie specjalne zebranie. - Na grajków skarżą się przede wszystkim mieszkańcy kamienic położonych najbliżej bramy - mówi Zofia Popiołek, przewodnicząca zarządu dzielnicy Stare Miasto. - To nawet nie jest muzyka, tylko ryki i wrzaski. Są tacy, którzy wręcz zachodzą drogę przechodniom, dopominając się pieniędzy.
Pomysły są dwa. Mniej zwolenników ma ten bardziej radykalny, by w ogóle zakazać gry w Bramie Krakowskiej. - Bo z tą młodzieżą, która pod wpływem alkoholu i narkotyków uprawia kocią muzykę, leżąc na bruku, koniecznie trzeba coś zrobić. Ale niektórych muzyków byłoby szkoda. Na deptaku jest taki skrzypek, obok którego z chęcią przystaję, wracając z pracy, bo gra przepięknie - tłumaczy Popiołek.
Stąd drugi pomysł. - Trzeba wprowadzić zezwolenia na granie w Bramie Krakowskiej - mówi Marcin Nowak, miejski radny Platformy Obywatelskiej, który wczoraj napisał w tej sprawie oficjalne pismo do prezydenta Lublina. Grajków z Bramy Krakowskiej określa mianem "watahy wyjców i zbójców” oraz "pseudoartystycznych meneli”. - Dzięki temu nie będzie sytuacji, że kilku dziadów siądzie na ulicy i zacznie wyć.
Ratusz jest zaskoczony propozycją radnego.
- Nie mamy rozeznania, jak mogłoby być uregulowane prawnie wydawanie takich zezwoleń dla ludzi mniej lub bardziej profesjonalnie uprawiających swoją pasję - mówi Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta Lublina. - Rodzi się też pytanie, kto i w jakim trybie miałby oceniać talent i umiejętności osób starających się o takie pozwolenie - dodaje.
- Mogłaby to być na przykład komisja złożona z przedstawiciela prezydenta, kogoś ze świata artystycznego i reprezentanta miejskiej Komisji Kultury. Ale wybór konkretnego rozwiązania pozostawiam już prezydentowi - odpowiada Nowak.
Wczoraj sytuację wBramie Krakowskiej uregulowała pogoda. Nie było nikogo, bo padał deszcz.