Swoich ofiar – ludzi w trudnej sytuacji finansowej – szukali w „Anonsach”. Udzielali niewielkiej pożyczki i wyłudzali należące do nich działki czy mieszkania. Na ławie oskarżonych zasiądzie m.in. były policjant i kandydat na miejskiego radnego
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Lublin-Północ. Akt oskarżenia trafił właśnie do sądu. Za wyłudzenia odpowiedzą czterej mieszkańcy Lublina. Główny oskarżony to 50-letni Tomasz P., z zawodu murarz. Wraz nim w procesie odpowiadać będą Maciej K., Marek A. oraz Grzegorz A., były policjant.
W ostatnich wyborach samorządowych Grzegorz A. starał się również o mandat miejskiego radnego z listy Platformy Obywatelskiej. Obecnie jest przedsiębiorcą i instruktorem sportowym. Karierę w służbach mundurowych zakończył w 2007. Jak ustaliliśmy, policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych prowadziło wobec niego postępowanie. Sprawa dotyczyła wyłudzania odszkodowań za fikcyjne stłuczki.
Na swoje ofiary oszuści trafiali dzięki ogłoszeniom w „Anonsach”. Tomasz P. i jego koledzy oferowali pomoc finansową w zamian za zabezpieczenie hipoteczne. W rzeczywistości jednak – jak ustalili śledczy – przejmowali nieruchomości za bezcen.
Jednym z pokrzywdzonych jest przedsiębiorca Krzysztof G., który szukał wspólnika do budowy masarni na swojej działce w Konopnicy. Zgłosił się do niego Tomasz P., który zaproponował, że wyłoży na inwestycję 200 tys. zł. Zabezpieczeniem miała być działka warta 250 tys. zł. Krzysztof G. dał mu spisane u notariusza pełnomocnictwo do rozporządzania działką. Następnego dnia umówili się na przekazanie obiecanych 200 tys. zł.
Kiedy Tomasz P. nie pojawił się na spotkaniu i nie odbierał telefonu, przedsiębiorca skontaktował się z notariuszem. Wtedy okazało się, że „inwestor” jest w kancelarii i próbuje sprzedać działkę trzem kolegom – dzisiejszym współoskarżonym. Po interwencji Krzysztofa G. i wycofaniu przez niego pełnomocnictwa notariusz odmówił sporządzenia umowy. To jednak nie powstrzymało oskarżonych.
Z akt sprawy wynika, że Tomasz P. nadal miał dokument podpisany przez przedsiębiorcę. Z nieważnym już pełnomocnictwem poszedł do innego notariusza i sprzedał działkę kolegom. Krzysztof G. skierował sprawę do sądu i dopiero po dwóch latach odzyskał swój grunt.
Znacznie mniej szczęścia miała Ewa K. z Lublina, która straciła warte 300 tys. zł mieszkanie przy ul. Niecałej. Szukała kogoś, kto pomoże jej w uzyskaniu kredytu hipotecznego. Oskarżeni obiecali jej pożyczkę w zamian za zabezpieczenie w księdze wieczystej mieszkania. Przed spotkaniem u notariusza kazali kobiecie „nie zadawać zbędnych pytań i podpisywać wszystko, co będzie trzeba”.
Z dokumentów wynikało, że pożyczą kobiecie 300 tys. zł. Faktycznie jednak Ewa K. dostała zaledwie 10 tys. zł. Oskarżonym udało się skłonić ją do podpisania umowy sprzedaży mieszkania i rok później kazali jej się wyprowadzić pod pretekstem remontu. Naliczyli jej też 12 tys. zł czynszu za bezumowne korzystanie z lokalu i odcięli prąd.
Mieszkanie stracili również małżonkowie z ul. Niepodległości. Znaleźli w „Anonsach” ofertę pożyczek pod zastaw nieruchomości. Dodzwonili się do Tomasza P. Mieli dostać od oskarżonych 40 tys. zł. Kiedy podpisali notarialne pełnomocnictwa, ich warte 170 tys. mieszkanie zostało sprzedane. Jeszcze w tym samym miesiącu oskarżeni kazali im się wyprowadzić. Jeden z nich miał również grozić kobiecie pobiciem, jeśli zawiadomi policję.
Tomasz P. i jego koledzy nie przyznają się do winy.