Lubelski sąd nakazał eksmitować byłego męża Jolanty Wyrzykowskiej z bloku, który... nie istnieje. Urzędnicy tygodniami ociągali się ze sprostowaniem pomyłki. Kobieta wciąż nie może wrócić do domu.
Tułaczka kobiety rozpoczęła się w marcu 2003 roku. Wyrzykowska uciekła z dwójką dzieci: 9-letnim synkiem i 5-letnią córeczką z mieszkania w bloku przy ul. Grygowej 4G w Lublinie. Nie wytrzymała ciągłych awantur, bicia i wyzwisk, jakimi obrzucał ją jej były mąż. Mężczyzna dostał rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata za znęcanie się nad rodziną. Ma już kolejne sprawy w sądzie - z tego samego paragrafu.
Wyrzykowska znalazła schronienie w ośrodku dla ofiar przemocy domowej na Bazylianówce. Napisała do Urzędu Miasta wniosek o eksmisję swojego kata. Miała mocne argumenty, była więc przekonana, że sprawa pójdzie szybko. Przeliczyła się.
- Poleciliśmy Zarządowi Nieruchomości Komunalnych wystąpić o eksmisję mężczyzny - mówi Ewa Lipińska, miejski inspektor gospodarki mieszkaniowej. - Wówczas pani Wyrzykowska mogłaby wrócić do poprzedniego mieszkania.
ZNK skierował pozew do sądu. Sprawa czekała w kolejce. Orzeczenie zapadło w lipcu tego roku. Sąd nakazał eksmitować mężczyznę z bloku przy ul. Grygowej 4J. Problem w tym, że budynku pod takim adresem nie ma. Komornik nie mógłby wykonać takiego orzeczenia.
Pierwsi błąd zauważyli podwładni dyr. Lipińskiej. - We wrześniu poinformowaliśmy o tym ZNK, prosząc o wystąpienie do sądu o sprostowanie pomyłki - tłumaczy Lipińska.
Urzędnicy z ZNK nie przejęli się jednak losem matki z dwójką małych dzieci. Pismo do sądu wyszło z ZNK dopiero po ponad dwóch miesiącach. Dlaczego tak późno?
- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie - przyznaje Marta Korczewska, zastępca dyrektora ZNK. - Sprawę prowadził nasz radca prawny.
Wyrzykowska od początku roku wynajmuje stancje. Ta, w której teraz mieszka, jest już drugą. Płaci za nią 550 zł miesięcznie. Na Grygowej czynsz byłby o połowę mniejszy. Kobieta pracuje w supermarkecie. Dostaje tylko 700 zł. Boi się jeszcze jednego. Były mąż chce, żeby ją wymeldować z mieszkania przy ul. Grygowej. Gdyby tak się stało, nie mogłaby tam wrócić.
- Myślałam, że złożę wyrok o eksmisję i o wymeldowaniu nie będzie już mowy. A tak nie wiem, jak się ta sprawa zakończy - mówi.
Dyr. Korczewska zapewnia, że teraz będzie pilnować, aby sprawa Wyrzykowskiej była prowadzona sprawnie.
- Zwrócimy się do ZNK o wyjaśnienie, dlaczego tyle trwało wystąpienie o sprostowanie pomyłki - zapowiada jednak dyrektor Lipińska.