Stefan N., lekarz z Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie, uważa, że prawidłowo opiekował się ośmioletnią dziewczynką, która potem zmarła. Jego adwokat już zapowiedział, że będzie się domagał powołania nowego biegłego, który oceni zabiegi medyczne doktora.
Proces doktora właśnie ruszył przed Sądem Rejonowym w Lublinie. Prokuratura oskarża go o rażące zaniedbania, które doprowadziły do śmierci ośmioletniej Oliwii. Latem ub. roku dziewczynka trafiła do szpitala z silnymi bólami głowy. Znalazła się na oddziale, na którym dyżur pełnił Stefan N., doświadczony neurolog dziecięcy. Lekarz z izby przyjęć, który wcześniej badał dziecko, uznał, że Oliwia może mieć krwiaka. Stefan N. był innego zdania. Nie skierował pacjentki na badanie tomografem, które mogło rozwiać wątpliwości. Dopiero lekarz, który przejął
po nim dyżur, skierował dziecko na badanie tomograficzne. Wykazało krwiaka. Dziewczynka trafiła na stół operacyjny. Zmarła trzy tygodnie później.
– Nie przyznaję się – odparł krótko doktor w sądzie. Potem potwierdzał tylko to, co wcześniej mówił w prokuraturze. A tam wyliczył długą listę badań, które wykonał, przyjmując dziewczynkę na oddział. Potem przez całą noc kontrolował jej stan. Podchodził do drzwi sali, w której leżała i zerkał przez szybę.
Stefana N. pogrążył biegły ze szpitala uniwersyteckiego w Łodzi. – To wręcz nieprawdopodobne, że specjalista od neurologii dziecięcej nie rozpoznał takiego schorzenia – stwierdził w swej opinii, którą wykonał na zlecenie prokuratury.
Adwokat lekarza zapowiedział, że będzie się domagał powołania nowego biegłego. Sąd podejmie decyzję w tej sprawie po przesłuchaniu biegłego z Łodzi. (er)