Sprawa Mateusza K. z Lubartowa wróci na wokandę. Mężczyzna został skazany na 12 lat więzienia za zamordowanie swojej dziewczyny. Po kasacji wniesionej przez ministra sprawiedliwości Sąd Najwyższy uchylił to rozstrzygnięcie.
Prawomocny wyrok w tej sprawie zapadł w połowie marca ubiegłego roku. Sąd Apelacyjny w Lublinie utrzymał wyrok 12 lat więzienia. Śledczy od początku procesu domagali się skazania Mateusza K. na 25 lat. Uznali, że niższa kara jest niewspółmierna do winy. Po uprawomocnieniu się wyroku interweniował szef resortu sprawiedliwości, wnosząc kasację do Sądu Najwyższego. W czwartek sąd uchylił zaskarżony wyrok w części dotyczącej kary.
– W tym zakresie przekazał sprawę Sądowi Apelacyjnemu w Lublinie do ponownego rozpoznania w postępowaniu odwoławczym. Sąd Najwyższy, w związku z powyższym wyrokiem uchylającym prawomocne orzeczenie o karze, zastosował wobec Mateusza K. tymczasowy areszt na okres 3 miesięcy – informuje Krzysztof Michałowski, z zespołu prasowego Sądu Najwyższego.
To oznacza, że sprawa zabójcy z Lubartowa wróci do lubelskiej „apelacji”. Postępowanie będzie dotyczyło wyłącznie wymiaru kary. Mateuszowi K. grozi nawet dożywocie.
Sprawa dotyczy zabójstwa, do którego doszło w sierpniu 2013 r. w Lubartowie. Matka 21-letniej Anny znalazła zwłoki córki gdy wróciła do domu z porannego spaceru z psem. Dziewczyna leżała w kałuży krwi. Miała poderżnięte gardło. Bardzo szybko okazało się, że za zbrodnią stoi jej były chłopak. Anna niedawno z nim zerwała.
W dniu zbrodni Mateusz K. obserwował dom swojej dziewczyny. Kiedy jej mama wyszła, wszedł i zabił Annę scyzorykiem. Później pojechał na działkę rodziców. Siedząc w samochodzie próbował się podpalić. Poparzony wybiegł na ulicę i rzucał się pod samochody.
W późniejszym procesie sąd apelacyjny uznał, że atakując dziewczynę, Mateusz K. chciał ją zabić. Wcześniej nie planował jednak tej zbrodni.
– Nie traktował wyprowadzki Anny jako definitywnego końca związku – tłumaczyła sędzia Grażyna Jakubowska. – Prosił by z nim nie zrywała. Jeszcze dwa dni przed zdarzeniem dzwonił do Anny i robił dla niej kwiaty z origami. Trudno przyjąć, że człowiek, który liczył na uratowanie związku, jednocześnie planował zbrodnię.
Niedługo po uprawomocnieniu się wyroku Mateusz K. wyszedł na wolność. Udzielono mu przerwy w odbywaniu kary na „podreperowanie zdrowia”. Po interwencji ministra sprawiedliwości 26-latek wrócił za kraty.