Morderca Pawła wysłuchał w środę wyroku ze wzrokiem wbitym w podłogę. – Dożywocie to sprawiedliwa kara – mówią przyjaciele zamordowanego. Lecz matka ofiary jest przekonana, że nie osądzono wszystkich sprawców zbrodni.
Kilka minut później 22-letni oskarżony usłyszał wyrok: dożywocie. To najwyższa kara w polskim prawie. Krzysztof P. będzie mógł starać się o zwolnienie warunkowe po odsiedzeniu 30 lat. Ma też zapłacić 80 tys. zł zadośćuczynienia rodzinie zabitego.
Skazany przyjął wyrok z kamienną twarzą, bez słowa, bez emocji.
Koniec sprawy? Matka Pawła nie czuje ulgi. Nie wierzy, że Krzysztof P. zabił sam.
– Musiał mieć pomocników – uważa kobieta.
– My, przyjaciele i znajomi Pawła, uważamy, że tego zabójstwa nie była w stanie dokonać tylko jedna osoba – przyznaje ze łzami w oczach Ewa Grabek, znajoma Marzędów.
Paweł Marzęda, inżynier elektronik zajmował się naprawami skomplikowanych autoalarmów. W lutym 2007 roku zatrudnił Krzysztofa P. Dlaczego ten postanowił zabić? Wczoraj sąd nic o motywie zbrodni nie wspomniał. Prokuratura uważa, że Krzysztof P. chciał przejąć interesy i klientów Pawła. – Przecież nie miał ułamka tej wiedzy, co syn – dziwią się Marzędowie.
Do zabójstwa doszło 6 lipca 2007 roku. W warsztacie byli wtedy we dwóch: on i Paweł. Zaatakował młotkiem. Owinął jeszcze żyjącego kocem. Zawiózł do lasu i zakopał w upatrzonym wcześniej miejscu.
Krzysztof P. pękł po kilku dniach przesłuchań. Wskazał miejsce ukrycia zwłok. Szedł jednak w zaparte: Pawła zabił młotkiem ich wspólny kolega. On tylko widział zbrodnię. Ze strachu pomógł w zakopywaniu ciała. – To trzeba włożyć pomiędzy bajki – mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Anna Folwarczna. – Po zabójstwie nie był zestresowany. Z SMS-ów, które wysyłał do swej dziewczyny, wiemy, że był w doskonałym nastroju. Pisał, że dzień spędził "lajtowo”.
Tuż po zabójstwie do aresztu trafiło dwóch kolegów Pawła. Obciążał ich Krzysztof P. Wyszli na wolność po półtora roku. Mieli alibi.
– Nadal prowadzimy śledztwo. Czekamy na wyniki ekspertyz. Chcemy wyjaśnić, czy te bądź jeszcze inne osoby podżegały bądź pomagały w zabójstwie – mówi Beata Syk-Jankowska z prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Po zabójstwie przez Lubartów przeszedł marsz milczenia. Znajomi Pawła pikietowali przed sądem w czasie pierwszej rozprawy. W środę przyszli na ogłoszenie wyroku.
– Oczekujemy wyjaśnienia sprawy do końca i schwytania wszystkich winnych tej zbrodni – mówili.
Wyrok nie jest prawomocny.