Dwanaście punktów straty z pierwszego meczu udało się odrobić żużlowcom Motoru Lublin w rewanżowym spotkaniu finałowym PGE Ekstraligi. Lublinianie sięgnęli po złoto Drużynowych Mistrzostw Polski po raz pierwszy w historii.
– To historyczny sukces, którego szczerze gratuluję. Najbardziej cieszy to, że ta drużyna robi stały progres i jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa – komentuje Jerzy Głogowski, były zawodnik i trener Motoru, członek zespołu, który w 1991 roku sięgnął po tytuł wicemistrza kraju.
Poczuli się zbyt pewnie?
Do niedawna tamten wynik pozostawał największym sukcesem w historii lubelskiego żużla. Udało się go powtórzyć w ubiegłym sezonie, gdy równo po 30 latach lublinianie dotarli do finału rozgrywek, gdzie musieli uznać wyższość Betard Sparty Wrocław. Teraz udało im się poprawić to osiągnięcie, choć po pierwszym starciu finałowym z Moje Bermudy Stalą Gorzów wielu postawiło na nich krzyżyk. Wygrana 51:39 na swoim terenie przed rewanżem stawiała w roli faworytów gości z województwa lubuskiego. Niedzielny mecz dobitnie pokazał jednak, że w żużlu niczego nie można być pewnym. Gospodarze stratę odrobili z nawiązką, wygrywając 53:37.
– Wydaje mi się, że gorzowianie poczuli się zbyt pewnie i to mogło ich zgubić. Lublinianie zaczęli odrabiać straty powoli, ale systematycznie. Kluczowe okazało się spasowanie z torem i właściwe ustawienie motocykli. Było też trochę szczęścia, ale zawsze powtarzam, że ono sprzyja lepszym – mówi Głogowski.
Marzenie od dziecka
Warto podkreślić, że jeszcze sześć lat temu na żużlowej mapie Polski Lublina nie było.
W 2017 roku do rozgrywek drugiej ligi przystąpił klub reaktywowany przez Jakuba Kępę – syna legendarnego lubelskiego żużlowca Marka – i związanego z motocrossem Piotra Więckowskiego. Drużyna wywalczyła dwa kolejne awanse z rzędu i w 2019 zameldowała się w najwyższej klasie rozgrywkowej.
– To było marzenie od dziecka. Jak zacząłem przygodę z lubelskim żużlem powiedziałem, że daję sobie 10 lat na zdobycie mistrzostwa. Zrobiłem to w sześć – mówił po finale, nie kryjąc łez, prezes klubu Jakub Kępa przed kamerami Canal+.
10 lat triumfów?
– Nie byli faworytami rewanżu, ale dźwignęli presję. Zasłużony tytuł, choć wydawało się trzy godziny temu, że dwumecz wygra rywal – ocenił na Twitterze były menadżer żużlowy i ekspert Jacek Frątczak.
Ale gratulacje płynęły nie tylko ze strony przedstawicieli środowiska żużlowego. Słów uznania na nie szczędził były koszykarz znany z parkietów NBA Marcin Gortat.
– Co za meczycho! W finale było wszystko – napisał były wybitny reprezentant Polski w piłce ręcznej Artur Siódmiak.
Głos w sprawie triumfu Motoru zabrał też znany z pasji do żużla i sympatyzujący z Polonią Bydgoszcz Zbigniew Boniek. Były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej zapowiedział nadejście nowej ery w historii "czarnego sportu", nawiązując do spodziewanego przejścia do lubelskiej drużyny obecnego zawodnika gorzowskiej Stali Bartosza Zmarzlika. – Pozostali mają zero szans, to może być 10 lat triumfów – skomentował Boniek.
Mistrz świata przyjdzie, kapitan zostanie?
To, że Zmarzlik w przyszłym sezonie będzie startował w Lublinie, jest w środowisku tajemnicą poliszynela. Świeżo upieczony mistrz świata w niedzielę był liderem swojej drużyny, zdobywając 19 punktów. Po niedzielnym meczu doniesienia o jego przejściu do Motoru zostały potwierdzone.
– Mogę powiedzieć, że pracowałem nad tym transferem kilka lat. Udało się. Z Bartkiem mamy bardzo dobre relacje, a następny sezon pokaże, czy to będzie dobry transfer – zdradził w telewizyjnym wywiadzie Kępa.
Lubelscy kibice wciąż z niecierpliwością czekają na wieści w sprawie przyszłości Mikkela Michelsena. Obecny lider i kapitan Motoru – według nieoficjalnych informacji – ma po sezonie przenieść się do Częstochowy. Ale po finale z lubelskiego obozu zaczęły docierać doniesienia, że nic w tej sprawie nie jest przesądzone, a uwielbiany przez kibiców Duńczyk może jeszcze dojść do porozumienia z lubelskim klubem.
– Nie miałbym nic przeciwko, żeby tak się stało – ocenia Jerzy Głogowski. I dodaje: – Widać, że w Lublinie jest zapotrzebowanie na żużel na wysokim poziomie. Do pełni szczęścia brakuje nowoczesnego stadionu, na którym kibice mogliby w godny sposób oglądać zawody. Bez walki o bilety, stania w kolejkach czy przeciskania się po wąskich przejściach na trybunach.
Czekając na nowy stadion
W przyszłym roku mogą zapaść decyzje dotyczące finansowania budowy nowego stadionu żużlowego, którego projekt już powstaje (na zamówienie miasta, za 7,4 mln zł). Obiekt miałby powstać w dolinie Bystrzycy, na części gruntów po Lubelskim Klubie Jeździeckim.
Pytany o szacowane koszty budowy takiego obiektu ratusz mówi o sumie 200 mln zł. Zastrzegając, że dokładniejsze szacunki znajdą się w kosztorysie, który będzie częścią zamówionej dokumentacji projektowej.
Zdaniem prezydenta Lublina "najoczywistszym" sposobem finansowania budowy będzie "połączenie sił ministra sportu i samorządu".
– Ponieważ minister sportu powinien tworzyć infrastrukturę o charakterze ponadregionalnym. Ta hala wielofunkcyjna będzie mogła przyjąć rozgrywki żużlowe i innych gier zespołowych, jak siatkówka, koszykówka czy piłka ręczna – mówi Krzysztof Żuk.