Nie umieli pływać. Mieli zaraz wrócić. Po dwóch godzinach z wody wydobyto ich zwłoki. Leżeli na dnie kilka metrów od siebie. Wszyscy, którzy wczoraj poszukiwali w wodzie chłopców, nie kryli łez. Ciało Mateusza wyniósł z wody ojciec.
Chłopcy weszli do wody w zakolu Wisły, naprzeciwko Yacht Clubu i bazy PKS. Koledzy obserwowali, jak bracia kąpali się w Wiśle. - Najpierw było płytko - mówi Adrian. - Nagle zobaczyliśmy, że się topią. Nie krzyczeli. Szamotali się w wodzie. Widać było tylko włosy i ręce. Potem zniknęli.
Przerażeni chłopcy pobiegli po pomoc. Przypadkowo napotkany mężczyzna zadzwonił na policję. Przyjechała także straż. Kilku mężczyzn rozebrało się i weszło do wody. Stopami - tam gdzie płytko - poszukiwali ciał. Minęły dwie godziny. Ciało Mateusza odnalazł pan Jerzy. Wszyscy płakali. Łez nie krył operator kamery lokalnej telewizji. - Boże, taka tragedia - szepnął jeden z mężczyzn. - Całe życie było przed nimi.
Młodszego - Jasia znaleziono kilka metrów dalej. W tym roku miał komunię. Rodzice chłopców mają jeszcze czwórkę dzieci. Wisła w miejscu wczorajszej tragedii jest zdradliwa. Miejscami brodzi się w wodzie, kilka metrów dalej ma ponad 2 metry głębokości. - Musieli wpaść w dół - powiedział jeden ze strażaków. - Nie mieli żadnych szans. Nie umieli pływać.
- Życia tych dzieci nikt już nie zwróci - mówi nadkom. Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - To ogromna tragedia dla rodziców i bliskich. Wakacje jeszcze trwają. Wiele osób spędzi urlop nad wodą. Nie kuśmy losu. Zwracam się zwłaszcza z apelem do rodziców i opiekunów o zwrócenie szczególnej uwagi na małe dzieci. Wystarczy moment nieuwagi i może dojść do tragedii. Nie puszczajmy dzieci bez opieki nad wodę.
Według policji do wielu utonięć dochodzi po alkoholu. - Takie osoby są wtedy bardzo pewne swoich umiejętności pływackich - mówi Wójtowicz. - Nic bardziej zgubnego. Organizmu nie da się oszukać. W najmniej odpowiednim momencie może nas zawieść.