Właściciel górek czechowskich nie odpuszcza. Spółka Echo Investment wysłała
do Ratusza kolejne pismo z żądaniem, by miasto nie naliczało podatku za część ziemi i oddało wpłacone już 1,5 mln złotych.
Kielecka spółka chce, by Urząd Miasta obniżył jej podatek od nieruchomości naliczany za 113 hektarów górek czechowskich.
Chodzi o te części, które zgodnie z planem zagospodarowania, są przeznaczone pod parki krajobrazowe i zielone tereny rekreacyjne. Właśnie na tych działkach spółka chce budować centrum handlowe.
Plan na to nie pozwala, dlatego Echo chce, by Ratusz go zmienił, jednak Ratusz zmian żadnych nie chce wprowadzać.
Zdaniem spółki, to wystarczający powód, by uznać, że nieruchomość nie może być wykorzystana pod działalność gospodarczą. W swych rozważaniach Echo idzie o krok dalej i twierdzi, że miasto nie powinno naliczać podatku według stawek przewidzianych dla gruntów związanych z prowadzeniem działalności.
Kielecki inwestor już raz pytał miasto, czy grunty pod rezerwat przyrody i zieleń publiczną są zwolnione od podatku od nieruchomości.
Ratusz odmówił, wyjaśniając, że skoro ziemia należy do podmiotu gospodarczego to jest związana z jego działalnością. Oraz że nie ma tu znaczenia fakt, że spółka nie może na tym terenie zbudować tego, co by chciała. Zdaniem Ratusza, od naliczania podatku można by odstąpić tylko wtedy, gdyby... górki czechowskie były skażone biologicznie, chemicznie lub promieniotwórczo.
Spółka choć mogła, nie odwołała się od poprzedniego pisma. - Zaczęliśmy nowy bieg prawny. Wysłaliśmy do miasta kolejne zapytanie, bardzo precyzyjnie określając działki, co do których opodatkowania mamy zastrzeżenia - mówi Krzysztof Kwapisz, prokurent Echo Investment.
Chodzi o ponad połowę obszaru górek. - Jeśli tym razem miasto nam odmówi, uruchomimy procedurę odwoławczą i pójdziemy z tym do sądu - zastrzega.
Echo chce też, by miasto oddało mu 1,5 mln złotych. Spółka szacuje, że właśnie tyle przepłaciła Ratuszowi. Także zwrotu tej kwoty ma się domagać w sądzie, jeśli nie dogada się z miastem polubownie.
Magistrat sprawy nie chce komentować. - To pismo jeszcze do niego nie dotarło, dlatego trudno nam się do niego odnosić - mówi Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta Lublina.