Pnącza, którymi miały obrosnąć przydrożne ekrany akustyczne są niszczone podczas... koszenia trawy. O zainteresowanie się losami winobluszczu apeluje do prezydenta Lublina doradzająca mu Rada Kultury Przestrzeni.
Ekrany, które witają gości wjeżdżających do Lublina są klaustrofobiczne i nieładne – pisze do prezydenta Jan Kamiński, przewodniczący Rady Kultury Przestrzeni. – Jedyną szansą jest obrośnięcie ich przez bluszcze, jak to możemy obserwować przejeżdżając przez Rzeszów.
Lublin też posadził sobie pnącza, co można zauważyć obok ekranów wzdłuż al. Solidarności. Ale żeby to zauważyć, trzeba mocno się postarać. – Większość posadzonych tam bluszczy nie żyje – alarmuje Kamiński. Część roślin zmarniała, bo nikt nie zatroszczył się o ich pielęgnację. Część została zniszczona podczas koszenia trawy. – Są wycinane przez skrajne niedbalstwo pracowników firmy odpowiedzialnej za utrzymanie zieleni.
Do prezydenta trafił oficjalny apel RKP o to, żeby posadzić nowe rośliny w miejscu tych zniszczonych przez podkaszarki. Oraz o to, żeby kolejne nie były już w taki sposób niszczone. – Zwrócimy się z taką prośbą do firmy wykonującej tu prace przy zieleni – zapewnia Karol Kieliszek z Urzędu Miasta.
Rada Kultury Przestrzeni prosi także o to, żeby aż do granic miasta zabezpieczyć winobluszcz płotkami, które miałyby ochronić pnącza przed podkaszarkami. Taką ochronę dostały wcześniej rośliny posadzone na Czubach w parku Jana Pawła II wokół filarów niedokończonego wiaduktu drogowego. Tutaj sadzenie pnączy było „oddolną” inicjatywą, która też miała problemy z firmą koszącą trawniki w wąwozie.
– Rozmowy z firmą, ani bezpośrednio z jej pracownikami niewiele dały – przyznaje Kamiński w piśmie do prezydenta. – Wykaszanie bluszczy ustało tam dopiero po zamontowaniu płotków.
Czy takie same płotki pojawią się również wzdłuż ekranów akustycznych, by ochronić posadzone tu pnącza? – Możemy to rozważyć – odpowiada Kieliszek, ale nie składa dalej idących deklaracji.