Ma zaledwie 1338 zł emerytury i kilkanaście dni na znalezienie nowego pokoiku. Nie oczekuje wsparcia finansowego, tylko odrobiny empatii. – Jak już znajduję ogłoszenie o wolnym pokoju, na który mnie stać, to słyszę, że szukają tylko studentów – opowiada pani Janina, emerytowana pielęgniarka.
– Mąż był z domu dziecka. Grał w szachy i często wygrywał – pani Janina z dumą prezentuje legitymację i zdjęcia pana Henryka z zawodów szachowych. – Ja miałam rodziców, ale od trzeciego dnia życia wychowywała mnie babcia – dodaje.
Janina Rzechuła przez 41 lat mieszkała z mężem na osiedlu Nałkowskich w Lublinie. Mieli tam swoje mieszkanie, ale stracili je przez długi. Do tego doszły choroby i wypadek. Gdy męża potrącił samochód, już nie mógł dorabiać. Przenieśli się do wynajętego mieszkania w innej części miasta.
Blisko dwa lata temu pan Henryk źle się poczuł. W przychodni podejrzewano, że to koronawirus. Z gabinetu lekarza rodzinnego pogotowie zabrało go do szpitala. Tam okazało się, że ma raka.
– Trzy miesiące i zmarł – opowiada pani Janina. – Wtedy musiałam się wyprowadzić, bo już nie było mnie stać na to mieszkanie.
Znalazła pokoik w domu przy ul. Szczecińskiej. Mieszka tam od półtora roku, ale może tam zostać tylko do 20 października. bo właściciele chcą sprzedać dom.
Tylko studentom albo mężczyznom
Po śmierci męża, pani Janina została sama. Dzieci nie mieli. Wciąż spłaca też dług – komornik z emerytury w wysokości 1338 zł zostawia jej 980 zł. Za pokój przy Szczecińskiej płaci 500 zł. – Przychodzą do mnie dziewczyny z wolontariatu, pomagają. Coś z Caritasu dostanę, albo od Agape. Jakoś się utrzymuję.
Pani Janina podkreśla, że otacza ją wielu dobrych ludzi. Ale mieszkania nie jest w stanie znaleźć.
– Dziewczyna z wolontariatu wysłała mi linki z ogłoszeniami. Dzwoniłam wszędzie. I jest tak: albo wynajmą studentom, albo mężczyznom. Tam gdzie są droższe mieszkania, to może by mi wynajęli, ale mnie na to nie stać. Mogłabym płacić 550, maksymalnie 600 ze wszystkim – opowiada.
– Sama obdzwoniłam ze 30 ogłoszeń i słyszałam to samo – potwierdza Dominika Grzegorzek, studentka nauk o rodzinie na KUL, która od dwóch lat pomaga pani Janinie w zakupach czy załatwianiu różnych spraw. W pandemii zaczęła robić jej zakupy. Wtedy żył jeszcze mąż Henryk. – Ale już ciężko chorował. A ona się nim zajmowała – opowiada pani Dominika.
500 osób w kolejce
Pani Janina na każdym kroku podkreśla, że jest osobą energiczną i otwartą. Jest podopieczną stowarzyszenia Mali Bracia Ubogich, które kontaktuje ze sobą osoby starsze i młodsze, które spędzają razem czas.
– Pani Janina jest wspaniałą osobą. Nawet jeśli ktoś ma gorszy dzień, to mimo swoich własnych problemów, potrafi go podbudować. Ma w sobie dużo siły i radości. Byliśmy razem na wycieczce w Nałęczowie. Bardzo się cieszyła z tego wyjazdu – opowiada pan Paweł, wolontariusz stowarzyszenia Mali Bracia Ubogich.
Pani Janina stara się także o lokal socjalny od miasta. – Dostałam pismo, że w listopadzie lub grudniu będą weryfikować wnioski – mówi.
Ale szanse na to, że Urząd Miasta znajdzie dla niej szybko lokal, są niewielkie. Nawet jeśli znajdzie się na liście osób zakwalifikowanych do wynajmu mieszkania z zasobów miasta, to kolejka jest ogromna. Jak mówi nam Ewa Lipińska, kierownik Wydziału Spraw Mieszkaniowych, w tej chwili na lokal czeka około 500 osób.
Dlatego jedyna w tym momencie szansa to znalezienie pokoju. Nieważne w której części Lublina.
– Tyle czasu płaciłam czynsz i cały czas płacę. Moja emerytura jest stała, nie stracę jej. Z przeprowadzką też by mi ktoś pomógł – przekonuje pani Janina.
Pani Janina w przeszłości była pielęgniarką. Zanim zaczęła chorować, zajmowała się starszymi osobami pracując w PCK. W wolnej chwili pisze wiersze.
Możesz pomóc? Kontakt z autorem: pawel.buczkowski@dziennikwschodni.pl, tel. 697 770 405