Ministerstwo Zdrowia chce skończyć z usługami pogrzebowymi w szpitalach. Na razie prawie w każdej placówce można zamówić pochówki. Zdarza się też, że ciężko chorzy pacjenci oglądają z okien reklamy firm pogrzebowych. A dyrektorzy szpitali nie widzą w tym nic złego.
Firma pogrzebowa „Styx” wpłaca co miesiąc do kasy placówki ponad 15 tys. zł. Czynsz, jaki płaci firma „Wrzos” z Zamościa tamtejszemu szpitalowi „miejskiemu” za wynajem kostnicy, wynosi jedynie ok. 1,6 tys. zł miesięcznie. Dyrekcja podkreśla, że dzierżawa była i tak konieczna. – Sanepid zalecił remont kaplicy. Nie było nas stać na taki wydatek, wobec tego trzeba było znaleźć kogoś, kto by to sfinansował. Firma, która wynajęła od nas obiekty, zobowiązała się je wyremontować i wywiązała się z zadania – opowiada Mariusz Paszko, gł. specjalista ds. analiz ekonomicznych szpitala. – Zgadzam się, że jest to nieco na bakier z moralnością. Ale w sytuacji finansowej służby zdrowia to konieczność.
– Jest mi to obojętne, chociaż być może są pacjenci, których widok zakładu pogrzebowego może przygnębiać. Z drugiej strony to duże ułatwienie dla rodziny. Kiedy odchodzi ktoś bliski, szukanie firmy pogrzebowej i załatwianie formalności musi być koszmarem – mówi Ewa Nikiciuk, pacjentka szpitala „miejskiego” w Zamościu.
Dyrekcja drugiego zamojskiego szpitala widzi problem inaczej. – Zakład patomorfologii obsługiwany jest przez szpital. Po aferze w Łodzi, dopuszczenie firmy pogrzebowej byłoby co najmniej niestosowne i groziło korupcją – wyjaśnia Roman Kapica, dyrektor Szpitala im. Jana Pawła II w Zamościu.
Co na to przedsiębiorcy pogrzebowi? – To, że dzierżawimy przechowalnię, o niczym nie rozstrzyga. Ze wszystkich zgonów na terenie szpitala obsługujemy około jednej czwartej. A zwłoki do kostnicy przynoszą pracownicy szpitala, więc nie mamy możliwości ingerencji w decyzje rodzin – tłumaczy Edward Budzyński, współwłaściciel firmy pogrzebowej „Wrzos” z Zamościa.