W miniony wtorek opublikowaliśmy tekst pt. "Fiskus wszechmogący”. Opisaliśmy w nim sprawę przedsiębiorcy z Łomaz, który - choć płacił należny podatek VAT - został wezwany przez Urząd Skarbowy do zapłaty rzekomo zaległych 50 tys. zł. Dlaczego US zażądał pieniędzy?
Bo jeden z jego urzędników zapomniał wprowadzić do komputera dane podatnika, a dowody wpłaty, jakimi dysponuje przedsiębiorca, są dla fiskusa nic niewarte.
Oto treść listu, jaki po publikacji nadesłał do naszej redakcji dyrektor Izby Skarbowej w Lublinie, Stanisław Pawlonka:
Decyzja ta zaskarżona przez podatnika do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie nie została w jakikolwiek sposób podważona przez sąd, a strona nie wniosła o kasację wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Aktualnie z wniosku podatnika trwają w Izbie Skarbowej w Lublinie nowe czynności w sprawie wznowienia postępowania dotyczącego zakończonej już ww. sprawy. Autorka artykułu pisze nieprawdę, jakoby to postępowanie Izba wznowiła dopiero po zawiadomieniu o sprawie Ministerstwo Finansów.
W tutejszej Izbie w ogóle brak jakichkolwiek dowodów, że to Ministerstwo Finansów powodowane pismem strony, zleciło organowi II instancji wznowienie postępowania. Jeżeli chodzi o moc dowodową kopii potwierdzonych dokumentów, to wobec ich niedostarczenia przez podatnika tutejszej Izbie zdecydowanie nieuprawnione jest wcześniejsze przesądzanie przez autorkę artykułu o rzekomym ich odrzuceniu przez organ podatkowy. Ponadto z całą mocą należy odrzucić twierdzenie, iż fiskus jest wszechmogący, bowiem rozstrzygnięcia kończące postępowania są pod kontrolą, po pierwsze podatnika, a następnie przez organ wyższego stopnia w stosunku do urzędu skarbowego, a ostatecznie - jeśli podatnik o tym zdecyduje, przez dwuinstancyjny sąd administracyjny”.
Dyrektor Izby Skarbowej w Lublinie
Stanisław Pawlonka
Odpowiedź redakcji
Na artykuł odpowiedział Stanisław Pawlonka, dyrektor Izby Skarbowej w Lublinie. W opublikowanym wczoraj w Dzienniku liście zarzucił nam pisanie nieprawdy o postępowaniu organów podatkowych.
Pan dyrektor pisze m.in., że decyzja fiskusa w sprawie wymiaru podatku VAT za niektóre miesiące roku 2001 została zaskarżona przez podatnika do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Lublinie i „nie została w jakikolwiek sposób podważona przez sąd, a strona nie wniosła o kasację wyroku (...).
To prawda, ale Pan dyrektor nie pisze najważniejszego: sąd badał jedynie – bo takie jest prawo – czy organ podatkowy wydał swoją decyzję zgodnie z przepisami. Nie badał natomiast dowodów, które przedstawił podatnik. A te wyraźnie świadczą przeciwko organowi podatkowemu.
Pisze Pan dyrektor, że w Izbie Skarbowej „w ogóle brak jakichkolwiek dowodów, że to Ministerstwo Finansów powodowane pismem strony, zleciło organowi II instancji wznowienie postępowania.” Pan wybaczy, ale to, że Pańska instytucja nie ma jakichś kwitów, nie znaczy wcale, że nie istnieją. Świadczy o tym opisywany przez nas przykład przedsiębiorcy.
Panie dyrektorze. Broni Pan decyzji swoich urzędników jak niepodległości. Jasne – podatki trzeba płacić i Pan musi tego pilnować. Ale nie oznacza to, że może Pan pozwolić na absurdalnie uznaniowe zapędy egzekucyjne podległych sobie urzędników. Bo inaczej na nic się zdadzą Pańskie zapewnienia, że „z całą mocą należy odrzucić twierdzenie, iż fiskus jest wszechmogący”. Niestety dla podatników przypadek z Łomaz dowodzi, że stwierdzenie to ma swoje uzasadnienie.
Redakcja