Po sanepidzie przyszła pora na fiskusa. W środę pracownicy Urzędu Kontroli Skarbowej i lubelskich urzędów skarbowych rozpoczęli sprawdzanie wszystkich sklepów z substancjami psychoaktywnymi w regionie. Dopalaczom nie odpuszczają też inspekcja handlowa i inspekcja pracy.
Kontrola potrwa kilka najbliższych dni. Inspektorzy sprawdzają, czy ewidencja obrotów na kasach fiskalnych jest prawidłowa. Poza tym, przeprowadzają inwentaryzację towarów.
– To pozwoli nam sprawdzić rzetelność podatkową tych sklepów oraz legalność pochodzenia towarów – wyjaśnia Kostyła.
Poprzedni nalot fiskusa był w czerwcu. Wtedy nie nałożono żadnej kary finansowej, ale UKS nie ujawnia szczegółów, zasłaniając się tajemnicą skarbową.
Wynikami kontroli chętnie dzieli się natomiast inspekcja pracy. Jej kontrolerzy sprawdzili w sierpniu osiem sklepów z dopalaczami: w Lublinie, Białej Podlaskiej, Chełmie i Puławach.
– Skontrolowaliśmy przestrzeganie przepisów prawa pracy i bhp – informuje Krzysztof Sudoł, z-ca okręgowego inspektora pracy w Lublinie. Nieprawidłowości stwierdzono we wszystkich sklepach.
Najczęstsze: brak odpowiedniego zaplecza higienicznego dla pracowników, brak ewidencji czasu pracy, praca po godzinach i niepłacenie za nadgodziny. Lista nieprawidłowości jest dłuższa, ale nikt nie został ukarany mandatem. Tylko w jednym przypadku skierowano wniosek do sądu.
Dopalaczom nie odpuszcza też inspekcja handlowa. Pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Lublinie incognito obserwują sklepy. A ostatnio przeprowadzili oficjalne kontrole w trzech punktach.
– Sprawdzamy legalność działania tych placówek i zgodność z prawem oznaczeń na etykietach – wyjaśnia Leszek Wójcik, dyrektor WIIH w Lublinie. – Ale to nic nie daje, bo musimy uprzedzić o takiej kontroli. Potrzebna jest zmiana prawa.
Lubelski sanepid z handlem dopalaczami walczy od ponad roku. Sklep przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie był już kilkanaście razy sprawdzany. Po ostatnich kontrolach ze sprzedaży wycofano 11 specyfików, m.in. Madmax, H2 czy Lucyfer. – Ponieważ te produkty są suplementami diety, muszą być zarejestrowane przez Główny Inspektorat Sanitarny – wyjaśnia Paweł Policzkiewicz, dyrektor sanepidu w Lublinie.
Co na to wszystko właściciele sklepów?
– Przyjmujemy kontrole, jak nakazuje prawo – mówi Grażyna Kowalska, współwłaścicielka sklepu przy Krakowskim Przedmieściu. I zrezygnowana wylicza: Na początku wakacji była u nas skarbówka, potem dwa razy sanepid i jeszcze inspekcja pracy. (aa)