Sąd Najwyższy wydał już uchwałę o ważności wyborów prezydenckich. Teraz pora na niszczenie kart i spisów wyborczych. Te specjalnie papiery, z całego województwa, trafią na ul. Zemborzycką. W dwa tygodnie nie będzie po nich śladu.
Teraz karty wyborcze z pierwszej i drugiej tury wyborów prezydenckich, które wrzucali do urn mieszkańcy Lublina, czekają na zniszczenie w zaplombowanym pomieszczeniu w budynku Państwowych Szkół Budownictwa i Geodezji, tam gdzie mieści się Miejskie Biuro ds. Wyborów.
Każde województwo ma własny system niszczenia takich dokumentów. Lubelska delegatura KBW wynajmuje firmę zewnętrzną, bo jak wyjaśnia nie ma możliwości zrobienia tego we własnym zakresie.
– Karty dostarczają do nas urzędy gmin lub odbierają je nasi pracownicy. Dokumenty są w niszczarce cięte, a później przetwarzane na papierowe bele. Jedna taka bela waży 80–90 kilogramów – opowiada Jerzy Gwizda z lubelskiej firmy Eko-Mar, z której usług lubelska delegatura KBW korzysta po każdych wyborach.
Proces zamiany kart w bele wbrew pozorom nie trwa długo, mimo że firma niszcząca dokumenty musi obsłużyć 75 gmin z całego naszego województwa. Z reguły po ok. dwóch tygodniach jest po wszystkim.
– Jeżeli założymy, że dostawa z jednej gminy to 2 tony, niszczenie takiej ilości zajmuje nam, w najgorszym wypadku, dwa dni – dodaje Gwizda. – Poza tym, przy wyborach prezydenckich jest mniej roboty, bo karty wyborcze są mniejsze niż w wyborach parlamentarnych.
Bele z pociętego papieru trafiają do papierni.