W czwartek zaczęły się warsztaty towarzyszące festiwalowi Inne Brzmienia. Najmłodsi, ale też ich rodzice mogą się nauczyć, jak ładnie zaśpiewać, jak nagrać utwór muzyczny i jak zrobić własne instrumenty muzyczne. Choćby i z... warzyw.
Warsztaty odbywają się w Młodzieżowym Domu Kultury „Pod Akacją” przy ul. Grodzkiej. Startują o godz. 12 i trwają do godz. 17. Obowiązują wcześniejsze zapisy. – Na część zajęć są jeszcze wolne miejsca, trzeba się dowiadywać – mówi Paulina Skipirzepa z biura festiwalu. Chętni mogą dzwonić pod numer 516 192 420. Zajęć do wyboru jest sporo, można np. nauczyć się tego, jak grać na własnym ciele jak na perkusji, albo zbudować kij deszczowy.
Zapisy nie są wymagane na warsztaty (od godz. 12 do 14) wspólnego budowania grającej konstrukcji na Błoniach obok Zamku. Wszystkie zajęcia są bezpłatne.
Koncert zamiast rosołu
Z Joanną „Asimina” Bronisławską z Katowic, prowadzącą warsztaty Marchew Mellody
• Jak pani wpadła na pomysł, żeby instrumenty muzyczne wytwarzać z warzyw?
– Natknęłam się na warzywną orkiestrę z Wiednia, która mnie zainspirowała do pokazania u nas jak to zrobić. O, to jest marchewkowy gwizdek, który zrobiłam używając wkrętarki, noża i deski. Ale cały instrument jest zrobiony tylko z marchewki.
• Jest jakieś warzywo, na którym nie da się zagrać?
– Nie zgłębiłam aż tak dalece wszystkich warzyw, ale są takie bardziej miękkie w środku, które mogą służyć jako rodzaj pudła rezonansowego niż np. gwizdka lub instrumentu dętego. Albo te szeleszczące łupiny cebuli. A tu jest bakłażan, którego struktura jest taka mięsista, trochę podobna do mięśni, stąd dźwięk wydawany przez ten kłapacz będzie trochę jak bicie serca.
• A por?
– Będzie służył jako instrument perkusyjny.
• Można na tym wygrywać melodie? Kupić włoszczyznę i zamiast rosołu zrobić koncert?
– Można. Na przykład poprzez nawiercanie w odpowiednich miejscach otworów da się grać na marchewce jak na flecie. Na warsztatach nie mamy tyle czasu, ale czasem trafia się jakiś kreatywny tatuś, który sam coś zaczyna przerabiać. To dla mnie też okazja do obserwacji socjologicznych. Czasami tatusiowie na tym warsztacie pierwszy raz w życiu mają w ręce wkrętarkę, a żona mówi „daj, ja to zrobię”. To ciekawa lekcja i dla nich, i dla mnie.
Rozmawiał Dominik Smaga