Mieszkańcy, którzy uwierzyli w zapewnienia Ratusza, że miasto opłaci im wywiezienie i utylizację azbestu, nadal nie mogą liczyć na taką pomoc. Magistrat nawet nie zaczął przyjmować wniosków. I nie wie, kiedy zacznie.
Za wywiezienie i utylizację azbestu płaci miasto. A to połowa kosztów całej operacji. O pomoc mogliby się ubiegać właściciele lub współwłaściciele domów jednorodzinnych wraz z budynkami gospodarczymi i garażowymi oraz budynków w gospodarstwach rolnych.
Główny warunek jest taki, że budowle muszą się znajdować w granicach miasta. Wniosek może obejmować kilka budynków i nie jest ważne, czy do wywiezienia i unieszkodliwienia jest dach z azbestu, czy np. eternitowe elementy elewacji.
Uchwałę w tej sprawie przyjęła Rada Miasta.
A 24 października prezydent w drodze specjalnego zarządzenia określił wszystkie wymogi, które muszą spełniać mieszkańcy starający się o dofinansowanie. Zasada była prosta: kto pierwszy, ten lepszy, bo do podziału jest 150 tys. złotych.
O akcji informowały media. Co z tego wyszło? Nic.
Wczoraj zadzwoniliśmy do magistratu, podając się za osobę zainteresowaną dotacją. - Nie potrafię powiedzieć, kiedy będzie można składać wnioski, kiedy będą rozpatrywane i kiedy ruszy ten program - mówi urzędniczka. - Proszę się dowiadywać, trzymać rękę na pulsie, proszę zadzwonić za tydzień, być może będę już coś wiedzieć, ale mogę też panu powiedzieć żeby zadzwonił pan za tydzień i znów za tydzień i tak będziemy dzwonić, aż będę coś wiedzieć.
Skąd te problemy? - Prezydent miał w osobnym zarządzeniu ogłosić termin składania wniosków. Do dzisiaj takiego terminu nie ma. Dokładnie to samo mówię tym kilkudziesięciu osobom, które dzwonią i dopytują o program - wyjaśnia Marcin Rycaj z Wydziału Ochrony Środowiska w lubelskim Urzędzie Miasta. Kiedy zostanie podany termin przyjmowania wniosków, nie wie.
Pieniądze na ten cel znalazły się w tegorocznym budżecie miasta. Za trzy tygodnie fundusze przepadną. (kk)