Czy łatwo jest poruszać się na wózku po Dworcu Głównym PKP? W piątek próbowali to sprawdzić młodzi aktywiści. Jako, że za bardzo rzucali się w oczy kolejarzom, witała ich sama pani menadżer dworca, zaś ochrona nie spuszczała z nich wzroku. A i tak wyszło, jak wyszło.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Występują: młodzi działacze Towarzystwa dla Natury i Człowieka, kolejowa pani menadżer i dwaj panowie w kamizelkach „ochrona dworca”. Miejsce akcji: Lublin, główny dworzec kolejowy.
Na pl. Dworcowym gromadzi się grupa ludzi. Tych, którzy przyszli przetestować dworzec na wózkach. Obok gromadzą się zaproszeni dziennikarze. Mają zeszyty, aparaty fotograficzne, ktoś trzyma kamerę. Zgromadzenie przykuwa uwagę dworcowej ochrony. Dwaj panowie w odblaskowych kamizelkach przystają i patrzą na wszystko z bliska.
Wybija umówione południe. – Osoby jeżdżące na wózkach od wielu lat mówią jakie są problemy, jest wiele publikacji na ten temat, a niewiele się zmienia – wyjaśnia Krzysztof Kowalik z Towarzystwa dla Natury i Człowieka. A reszta rusza w kurs po dworcu.
Problem pierwszy: przejście dla pieszych. Wysoki krawężnik zmusza do skorzystania z jezdni. Później pochylnia na peron, na którym z budynku wychodzi młoda kobieta. – Jestem menadżerem dworca – przedstawia się kulturalnie. I kulturalnie mówi, że na przyszłość to lepiej uprzedzić o akcji, że zdjęć na dworcu robić nie można („ja też jestem rozliczana”) i że jak wózkowicz dwa dni wcześniej zadzwoni, to i pociąg mu podstawią z szerszym wejściem.
Menadżerka eskortuje wyprawę do holu. Kasa biletowa? Żaden problem, pokazuje okienko, blat jest niski. Ta część testu jest zaliczona. Wolontariuszka na wózku wraca na peron. Gdyby pojechała nim nieco dalej, natknęłaby się na specjalne przejście przez tory dla wózkowiczów. Takie, którego niepełnosprawnemu nie wolno pokonać, o ile nie znajdzie kogoś z pracowników stacji, kto by go przeprowadził. Tak mówi tabliczka.
Tam wolontariuszka na wózku nie dociera, jedzie bliżej, do windy, którą zjeżdża do podziemnego przejścia pod peronami. Winda jest sprawna, ale mało przydatna, bo z podziemia na perony można wejść schodami.
Niepełnosprawny może najwyżej z powrotem wjechać windą na górę, albo skorzystać ze specjalnej platformy obok schodów prowadzących na pl. Dworcowy. Wybór pada na platformę.
– Ale to potrwa – wyjaśniają ochroniarze, którzy musieliby iść gdzieś po kluczyk do okrytego pokrowcem urządzenia.
Widząc zdziwione miny uczestników akcji ochraniarze wyjaśniają, że jak jest zgłoszony niepełnosprawny podróżny (taki, co dwa dni wcześniej dzwoni), to obsługa dworca się go spodziewa i kluczyk ma w pogotowiu. A co jeśli osoba na wózku tylko przyszła kogoś pożegnać lub powitać? Na to pytanie ochrona też ma uprzejmą odpowiedź. – To musi zadzwonić. Co najmniej godzinę wcześniej.
Wolontariuszka testująca dworzec nie chce czekać na kluczyk. Wstaje z wózka i wchodzi po schodach. Ona akurat może.