Butelka optycznie większa, ale wody mineralnej w środku mniej niż wcześniej. Albo torebka nadmuchana do granic możliwości, żeby nam się wydawało, że w środku jest więcej chipsów. Producenci coraz częściej manewrują zawartością, rozmiarami i kształtem opakowań, aby konsument nie zauważył wzrostu ceny
Poczułem się oszukany
Tym bardziej że nie dostrzegłem, aby różnica w pojemności miała swe odbicie w cenie.
Goplanie też dość długo dałem się nabierać, nim spostrzegłem, że tabliczka nie waży, jak Wedel czy Milka, przyzwoite, standardowe 100 gramów, lecz... o całe deko mniej! A człowiek myślał, że kupuje okazyjnie!
Z Nałęczowianką, ponieważ uważam ją za perłę wód Lubelszczyzny, rozstałem się z dużym żalem. Ale musiałem się rozstać, bo nie mogłem ścierpieć tego chwytu - półtoralitrowa butelka gazowanej nagle skurczyła swą objętość do 1,25 litra, a cena praktycznie się nie zmieniła.
Żeby nie było wątpliwości - opisane wyżej praktyki producentów
nie podpadają pod żadne paragrafy,
są jak najbardziej dozwolone. Wiele firm tłumaczy, że zmienia wielkość opakowania dla dobra klienta - bo poręczniejsze, ekonomiczniejsze itp. A że klient może się wskutek takiej troski poczuć oszukany i wyciągać wnioski, to już inna sprawa.
Opisane dość ochoczo i w coraz bardziej niepokojącej skali stosowane przez producentów, których ofiarą padamy zwłaszcza podczas robienia szybkich zakupów, noszą angielską nazwę downsizingu. Jak by to wziął i nazywał, najwłaściwsze tłumaczenie terminu na polski to: wciskanie kitu, wpuszczanie w maliny ewentualnie robienie w bambuko.
Downsizing jest legalny
Nie podlega żadnym sankcjom ze strony żadnej inspekcji, kontroli, nadzoru. Jedynie klient może się z nim rozprawić, o ile... go dostrzeże. Bo to twór sprytny niezwykle. Raz zdemaskowany potrafi się szybko odrodzić pod zupełnie nową postacią. Całe armie starannie wykształconych, dobrze opłacanych, specjalistów od marketingu głowią się przecież nie nad tym, by dobrze zrobić klientowi, lecz swojej firmie.
Co to jest?
Downsizing to manewrowanie zawartością, rozmiarami i kształtem opakowań w takim celu, aby konsument nie zauważył wzrostu ceny jednostkowej produktu. Jest to strategia marketingowa coraz chętniej, z korzyścią dla siebie, wykorzystywana przez producentów. Jej skuteczność wynika z trafnej obserwacji, iż konsumenci zwracają większą uwagę na ceny niż na rozmiary towarów.
Dobrze więc, że czytasz ten poradnik przed wyjściem na zakupy, a nie po. Dzięki temu może zwrócisz uwagę na to, w jak wielu miejscach spece od wciskania kitu (ang. - downsizingu) zastawili na Ciebie
perfidne pułapki:
• apetycznie wyglądające śledziki starannie i na ścisk ułożyli w przezroczystym opakowaniu w taki sposób, że kupujesz je bez wahania, ciesząc się z udanego zakupu do momentu... otwarcia opakowania. Dopiero wtedy dostrzegasz, jak Cię podeszli: kawałki śledzia są tylko na obwodzie opakowania, a cały środek wypełnia masa cebulowo-jakaśtam. Dopiero teraz czytasz, co napisali na etykiecie - i, niestety, możesz mieć pretensje tylko do siebie, bo stoi jak wół: ryba to tylko załącznik do cebuli...
• wybierasz w sklepie możliwie najgrubsze rolki papieru toaletowego, a kończą się szybciej niż cienkie. Jak to możliwe? Ano tak, że producent przepuścił papier przez specjalną "gofrownicę” przez co rolki napuchły i są dla oka klienta... bardziej pociągające
• pasta do zębów też skończyła się dużo wcześniej niż poprzednia, innej firmy, choć obie tubki zawierały jej tyle samo i używało jej tylu samo domowników. To już zagadka trudniejsza, choć ukrywająca dziecinnie prosty "wynalazek”: w celu zwiększenia zużycia pasty (czyli zwiększenia swych obrotów) sprytny producent wyposażył tubkę w większy otwór. I to naprawdę działa - konsumenci bezwiednie wyciskają wtedy więcej zawartości!
Podobnych sztuczek jest całe mnóstwo
Oto kilka z nich:
• nowy sposób ułożenia ciasteczek w opakowaniu pozwalający zmniejszyć liczbę sztuk pasujących do nowego układu
• nadanie butelce nowego kształtu, przez co wydaje się większa niż opakowania konkurencji
• ułożenie na styropianowych, owiniętych folią, tackach mięsa z kością w taki sposób, że dopiero po rozpakowaniu klient widzi jaki paskudny kawał gnata nabył
• nadmuchanie powietrzem do granic możliwości torebek z chipsami, przez co sprawiają wrażenie, jakby ich zawartość wystarczała na tydzień jedzenia
• kubeczki napełnione jogurtem w ok. 70-80 proc., reszta to powietrze
• edukacyjny program komputerowy mieszczący się na jednej płytce, a zapakowany w monstrualnej wielkości pudło.
Zanim więc wyjdziesz na zakupy, by upolować okazję, którą reklamują w najnowszym katalogu, uważaj, by samemu nie dać się upolować.