10 grudnia gotowe mają być wyniki badań opinii publicznej, które mają dać odpowiedź, na który z trzech wariantów nowego cennika biletów zgadzają się pasażerowie komunikacji miejskiej.
Wszystkie trzy warianty, o które pytani będą pasażerowie, zakładają wzrost cen. ZTM tłumaczy, że potrzebuje 15 mln zł na to, by od stycznia przejąć władzę nad częścią komunikacji prywatnej. Kursy przejęliby przewoźnicy wybrani w drodze przetargu i w ich pojazdach obowiązywałyby te same ceny, co w wozach MPK.
Pierwszy z przetargów powinien być rozstrzygnięty 6 grudnia. ZTM zapowiada, że jeśli do tego czasu nie będzie mieć pewności, czy znajdą się pieniądze na zapłatę dla przewoźników, to unieważni ten i trzy kolejne oczekujące na rozstrzygnięcie przetargi. A to oznacza, że w prywatnych autobusach nadal obowiązywałyby niższe ceny ustalane przez samych przewoźników i nie można by w nich korzystać z miejskich biletów okresowych.
Co proponuje ZTM? Pierwszy wariant to podwyżka wszystkich cen: jednorazowy normalny po 2,40 zł, 30-dniowa sieciówka po 94 zł.
Drugi nie zmienia cen biletów okresowych, ale mówi że zamiast biletów jednorazowych będą czasowe: 15-, 30- i 60-minutowe po 2 zł, 3 zł i 5 zł. Z takim biletem można by się do woli przesiadać, ale nawet jadąc bez przesiadki trzeba by kasować kolejny bilet po upływie ważności pierwszego.
Trzeci wariant, mieszany, mówi że bilety czasowe we wspomnianych cenach będą dostępne obok biletów jednorazowych, które zdrożeją do 2,4 zł, w górę pójść mają też ceny okresowych: 30-dniowa sieciówka kosztowałaby 89 zł.
Wszystkie warianty zakładają, że bilet nocny zdrożeje do 5 zł, a do biletu u kierowcy trzeba będzie dopłacić
50 gr.