Trzynaście dni – dokładnie tyle zajęło Jarkowi Narodosławskiemu z Zamościa znalezienie pracy w Anglii. Od poniedziałku remontuje domy. Na razie dostaje 200 funtów na tydzień (około 1400 złotych).
– To całkiem nieźle – mówi zadowolony.
– Jechałem w zasadzie w ciemno. Londyńskie realia znałem jedynie z opowieści i do końca za bardzo nie wiedziałem, jak naprawdę jest tutaj z pracą – mówił zaraz
po przyjeździe.
Minęły niecałe dwa tygodnie i dziś jego nastrój zmienił się radykalnie. Jarek od trzech dni ma pracę! – Miałem pracować jako mechanik, ale znam się także na remontach, więc może być i to –mówi z uśmiechem.
Szef płaci mu 200 funtów. – To nieźle jak na pierwszą pracę tutaj. Inni łapią się roboty za 150, a są też tacy, którzy pracują za 100, byleby mieć jakieś zajęcie.
Co Narodosławski zrobi z zarobionymi pieniędzmi? Około
50 funtów pójdzie na opłacenie mieszkania, a niecałe 24 na przejazdy. Na jedzenie musi mu wystarczyć 30–40, więc jakieś 80 będzie miał dla siebie.
– To dużo – mówi z zadowoleniem Jarek. – Choć ceny tutaj są dziwne: jedzenie drogie, papierosy i alkohol też, ale np. dobre buty mogę sobie kupić za 30 funtów, czyli za niecałą dniówkę.
Jarek mieszka w dzielnicy Stanford Hill, a pracuje na Sloane Squre. To dokładnie drugi koniec miasta.
– Na razie dojazd zajmuje około godziny. Ale nie ma co się przeprowadzać bliżej. Dzisiaj remontujemy dom na południowym zachodzie, a jutro może będziemy remontowali na północy. To po prostu potężne miasto i trzeba się przyzwyczaić do takich odległości.
Jarek jednak zmienia mieszkanie. – Razem z Anią przeprowadzamy się do znajomych z Lublina, u których akurat zwolnił się pokój.