Samoobrona na razie zostaje w koalicji z SLD - takie są najważniejsze wnioski z wczorajszego spotkania radnych ugrupowań, które rządzą w Sejmiku Województwa Lubelskiego.
Potwierdził to także Konrad Rękas, przewodniczący sejmiku z Samoobrony. - Ale żadne ostateczne rozstrzygnięcia nie zapadły - zastrzegł. Samoobrona postawiła kilka warunków. - Chodzi przede wszystkim o zmianę przepływu informacji i jak najszybszą restrukturyzację Urzędu Marszałkowskiego. Jeśli nasze ustalenia będą realizowane, to 22 kwietnia dojdzie do kolejnego spotkania. Jeśli nie, wyjdziemy i to już w przyszłym tygodniu.
Ostateczny rozwód z lewicą ogłosił tydzień temu Andrzej Lepper, przewodniczący Samoobrony. Na wyjście z koalicji sejmikowych dał czas swoim ludziom do 19 kwietnia. Przeciwko decyzji Leppera zaprotestował Józef Żywiec, lider lubelskiej Samoobrony, który przeprosił kolegów, że na razie nie może tego zrobić. Tłumaczył, że chce dać ostatnią szansę lokalnej lewicy.
"Ostatnia szansa” to wywiązanie się z umowy koalicyjnej, do zawarcia której doszło na początku tego roku. Zgodnie z nią SLD, Samoobrona oraz grupa radnych, którzy wyłamali się z PSL, mieli się podzielić wpływami w województwie. Jak policzył poseł Żywiec, dla jego partii oznaczało to m.in. cztery stanowiska dyrektorskie w Urzędzie Marszałkowskim w Lublinie (na 12) i dziewięć foteli zastępców dyrektorów w urzędzie. Samoobrona miała mieć obiecane także stanowiska dyrektorów w jednostkach podległych Urzędowi Marszałkowskiemu w Lublinie, czyli w Zarządzie Dróg Wojewódzkich oraz w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego np. w Chełmie. - A co mamy? Zaledwie pięciu naszych zajmuje jakieś sensowne stanowiska - denerwuje się poseł Żywiec.