Powyborczy bałagan będziemy mieli jeszcze przez miesiąc. Tyle mają komitety na sprzątnięcie swoich plakatów. Terminu nie można skrócić, bo nie pozwala na to prawo. Można za to wyznaczać strefy wolne od plakatów. Ratusz tego nie zrobił.
Politycy nie muszą się spieszyć ze zrobieniem po sobie porządków. Mają na to miesiąc. - Skoro jest taki przepis, to trudno byłoby nam żądać usunięcia reklam w krótszym terminie - przyznaje Andrzej Bałaban, zastępca dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej w lubelskim Urzędzie Miasta. Przepisów się nie przeskoczy.
- Samorząd nie może zmienić tego terminu i nakazać wcześniejszego usunięcia plakatów - mówi Lech Gajzler, ekspert prawny Krajowego Biura Wyborczego. - Lokalne władze mogą co najwyżej poprosić komitety, by wcześniej uprzątnęły swe materiały.
- I tak właśnie zrobiliśmy - mówi Bałaban. Prośba trafiła do wszystkich partii. Jeśli nie zabiorą swych reklam w ciągu miesiąca, zrobi to za nie miasto. A kosztami obciąży komitety wyborcze. Ale z reklamami, które spadły na ulicę jest problem. - Często są tak zniszczone, że trudno jest ustalić, od jakiego komitetu pochodzą. Wtedy nie wiadomo, kogo obciążyć kosztami wywózki i płaci za to miasto - przyznaje Bałaban.
Płacą też kandydaci. Za każdy plakat muszą wnieść kwotę określoną przez Ratusz. Tyle, że są to śmiesznie niskie sumy: 50 groszy za mkw. reklamy za dobę. Inni nie mają tak lekko: stawki za reklamę wahają się od 2 do 3 zł.
Władze Lublina tłumaczą, że tak niskie kwoty mają służyć swobodzie działalności politycznej. Ratusz oszacował już, ile pieniędzy powinien dostać za zgodę na wieszanie reklam podczas tych wyborów. - 14 853,5 zł - mówi Mirosław Kalinowski, rzecznik lubelskiego magistratu. - Na razie nikt nie zapłacił. Jeszcze mają termin.
- Na dwóch ulicach, w tym deptaku, naklejanie plakatów jest zabronione - mówi Konrad Czaczyk, rzecznik Urzędu Miasta Szczecinek. - Miasto może wyznaczyć strefy wolne od plakatów na terenach stanowiących jego własność - potwierdza Gajzler z PKW. Podobny zakaz w Lublinie obowiązywał kilka lat temu. - Teraz go nie ma - przyznaje Kalinowski.