Kierowca MPK nawet nie kiwnął palcem, by pomóc studentowi napadniętemu w autobusie przez bandytów. Po pięcioletnim procesie Tomasz G. wyprocesował od przewoźnika zadośćuczynienie.
We wrześniu 2005 roku Tomasz G., wówczas student Politechniki Lubelskiej, wsiadł do autobusu nr 57. Zaczepiło go trzech mężczyzn. Pobili go. Złamali mu nos. Na następnym przystanku uciekli. Policja została wezwana dopiero, gdy autobus dojechał na końcowy przystanek. Napastników nigdy nie ustaliła.
Student wystąpił przeciwko MPK na drogę sądową. Domagał się 20 tys. zł zadośćuczynienia za krzywdy doznane w autobusie. Utrzymywał, że kupując bilet miał prawo wymagać od MPK zapewnienia bezpieczeństwa.
Zanim proces skończył się po myśli Tomasza G., mężczyzna musiał stoczyć ponad pięcioletnią batalię w sądzie. MPK nie uznawało jego roszczeń.
– Nie zauważyłem, żeby w autobusie cokolwiek się działo – tłumaczył na jednej z pierwszych rozpraw kierowca "57” Andrzej M. – Prowadząc trzeba się koncentrować na tym, co dzieje się na drodze.
Mężczyzna utrzymywał, że zakrwawionego studenta zauważył dopiero na przystanku. Pobity podszedł do jego kabiny. Potem zabrało go pogotowie. Kierowca pojechał do zajezdni. Umył pojazd z krwi i wrócił na trasę.
Sąd przeprowadził eksperyment w autobusie. Sprawdzał, czy kierowca mógł widzieć pobicie. – Mógł. Przez system lusterek – twierdzi sędzia Ozimek.
MPK broniąc swoich racji przed sądem udowadniało, że kierowca zareagował właściwie: pojechał do zajezdni, tam zawiadomił nadzór ruchu, który dał znać policji.
W marcu rację pobitemu mężczyźnie przyznał Sąd Rejonowy w Lublinie. W czwartek wyrok utrzymał w mocy Sąd Okręgowy. Sędziowie doszli do wniosku, że kierowca powinien natychmiast zawiadomić policję albo swego dyspozytora.
– Wyrok nas zaskoczył – komentuje Weronika Opasiak, rzecznik lubelskiego MPK. – Liczyliśmy, że sąd uzna nasze argumenty, ale stało się inaczej.
Wraz z odsetkami przewoźnik zapłaci pobitemu studentowi 28 tysięcy złotych. Kiedy?
– Chcemy to zrobić jak najszybciej. Wyrok zrealizuje nasz ubezpieczyciel w przyszłym tygodniu – zaznacza Opasiak.