Lubelscy kierowcy skrzyknęli się przez CB radio i wspólnie śledzili samochód skradziony sprzed sklepu. Pościg skończył się na latarni.
W pościg ruszyli też inni kierowcy, którzy odebrali komunikat. Dyskretnie śledzili skodę, która zmierzała z Czechowa w kierunku śródmieścia. - Kolega przez telefon przekazywał policji informacje o położeniu skradzionego samochodu - opowiada Koczkodaj.
Na ul. Zana kierowca i pasażerowie skody zorientowali się, że są śledzeni i zawrócili w kierunku centrum Lublina. Ale zachowywali się już nerwowo. Jazdę zakończyli na słupie przy skrzyżowaniu ul. Głębokiej i ul. Pagi. I rzucili się do ucieczki.
- Udało się złapać jedną dziewczynę, pasażerkę skody. Zaraz potem przyjechała policja - mówi Koczkodaj. - Reszta uciekła. Szukaliśmy ich jeszcze, jeździłem po miasteczku akademickim, ale nie udało nam się ich znaleźć - dodaje. Cała akcja trwała ponad pół godziny.
Okazało się, że skodę bez wiedzy właściciela zabrała jego 15-letnia wnuczka Milena. Oprócz niej skradzionym autem jechało jeszcze czworo jej znajomych. Jej dziadek od razu zawiadomił policję, która zajęła się już uczestnikami przejażdżki. Sprawa trafi teraz do sądu rodzinnego. (DRS, ER)