Jest akt oskarżenia w sprawie dwóch młodych kobiet, które napadały na sklepy sieci Żabka w Lublinie. Kinga H. i jej partnerka zastraszały ekspedientki atrapą broni. Świadkiem jednej z tych napaści był policjant z CBŚP
19 marca 23-letnia Kinga H. oraz 26-letnia Patrycja P. napadły na dwa sklepy. W jednym przypadku udało im się ukraść kilkaset zł.
Z aktu oskarżenia, który trafił właśnie do Sądu Rejonowego Lublin-Zachód wynika, że Patrycja P. pracowała wcześniej w Żabce przy ul. Matki Teresy z Kalkuty. Pracodawca miał ją oszukać i nie wypłacić wynagrodzenia. Kobieta poskarżyła się swojej partnerce – Kindze H. Obie postanowiły, że w ramach odwetu napadną na sklepy tej sieci. Chodziło nie tylko o zemstę, ale i zdobycie pieniędzy na utrzymanie.
Patrycja P. miała atrapę broni – niewielki pistolet pneumatyczny. Kobiety przygotowały też kominiarkę wycinając w czapce otwory na oczy. Ustaliły, że Patrycja będzie sprawdzać miejsca napadu, a Kinga jako „bardziej wygadana” ma potem wejśc do środka i terroryzować obsługę. Na pierwszy cel wybrały Żabkę przy ul. Szafirowej. Sklep jest bowiem na uboczu i blisko miejsca, w którym mieszkały. To miało ułatwić ucieczkę.
Około godz. 21 Patrycja P. weszła do sklepu, kupiła batonika i wyszła. Uznała, że jest bezpiecznie. Po chwili do Żabki weszła Kinga H. – w kominiarce i z „bronią” w ręku zaczęła grozić ekspedientce. Zażądała zamknięcia sklepu, ale kobieta odmówiła i zagroziła wezwaniem policji.
Okazało się, że w Żabce jest jeden klient. Mężczyzna chował się za skrzynkami z piwem. – Był jeden, który się tam schował. Po prostu trochę się bał – mówiła później dziennikarzowi TVN zaatakowana ekspedientka.
Jak się potem okazało, mężczyzną tym był funkcjonariusz CBŚP z Lublina. Nie był na służbie i nie miał broni, więc nie interweniował. Kiedy Kinga H. uciekła spłoszona przez kolejnego klienta, mężczyzna zadzwonił na policję.
Napastniczka i jej partnerka wyruszyły tymczasem na ul. Zana, gdzie napadły na kolejną Żabkę. Tym razem skutecznie. Przerażona ekspedientka wysypała pieniądze z kasetki, podała Kindze H. reklamówkę i pomogła włożyć do niej gotówkę. Wychodząc ze sklepu Kinga H. cały czas mierzyła do dziewczyny.
Dzień później policjanci zatrzymali obie napastniczki na jednej z ulic w centrum Lublina. W pokoju hotelowym, który wynajęły, mundurowi znaleźli atrapę broni, kominiarkę oraz pieniądze. Kobiety przyznały się do wszystkich zarzutów i złożyły obszerne wyjaśnienia. Teraz grozi im nawet do 12 lat więzienia.