Komornik zajął karetki pogotowia, defibrylatory, respiratory. W każdej chwili może to wszystko zlicytować. – Pracuję w Opolu Lubelskim 18 lat i jeszcze takiej nędzy nie widziałem – kręci głową chirurg Wieńczysław Kosik.
Karol Stpiczyński, nowy dyrektor szpitala, zaalarmował wczoraj Dziennik: Prawie wszystko jest zajęte przez komornika – mówi. – Karetki jeszcze jeżdżą, ale nie znamy dnia, ani godziny. To dlatego, że szpital jest winien pieniądze Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego.
Ma długi także wobec wielu innych firm. Na poczet zaległości komornik zajął też kontrakt szpitala z Narodowym Funduszem Zdrowia, czyli odciął szpitalowi dopływ pieniędzy. Lekarze i pielęgniarki ostatnią, pełną pensję wzięli w ubiegłym roku. – Mam dwoje dzieci, męża na rencie i nieopłacone rachunki – płacze Małgorzata Maciąg, dyspozytorka pogotowia w szpitalu. – Żyjemy z pożyczek.
– O tym, żeby kupić buty, nie ma mowy – mówią Beata Wosik i Elżbieta Maciejewska, siostry z kardiologii. – Było referendum, żeby odejść od łóżek. Wszyscy byli za. Ale na razie czekamy, co będzie. Nowy dyrektor obiecał pensje w maju. Na pacjentach zła sytuacja się nie odbija. Mają dobrą opiekę.
– Trzeba sięgać po różne sposoby, żeby skombinować trochę grosza i kupić leki do szpitala – opowiada dyr. Stpiczyński. – Niestety, długi przekroczyły roczną wartość naszego kontraktu z NFZ.
Z powodu długów zakład gazowy odciął gaz. – Tydzień przed świętami. Nie dali nawet wody zagotować – mówią Barbara Wciseł i Teresa Przychodzeń, kucharki.
Po raz pierwszy rozpalono ogień pod nieczynną od 12 lat kuchnią węglową. – Teraz mniej się gotuje – mówią. – Nie ma zupy dla wszystkich. Tylko dla tych na specjalnej diecie. Ale wszyscy dostają drugie.
Wczoraj na drugie był gotowany ryż z jabłkami. – Oj, co to za jedzenie – mówi Marian Osiński, pacjent z chirurgii. – Nie mają pieniędzy, to co zrobić. Opatrunki dają, niektóre leki też. Czasem lekarz wypisze receptę, żeby rodzina wykupiła.
– Sprzęt jednorazowego użytku załatwiamy własnymi kanałami – przyznaje dr Wieńczysław Kosik, zastępca ordynatora chirurgii. – Na naprawę gastroskopu nie ma pieniędzy. Zdjęcia usg są mało przydatne, bo sprzęt ma 10 lat. Pracuję tu bardzo długo, a nigdy takiej nędzy nie widziałem. Aż ściska za serce.
Szpital jest jednym z 10 szpitali powiatowych, który w akcie desperacji wypowiedział NFZ umowę.