Na kopiowaniu podręczników najbardziej tracą ich autorzy. Niektórzy właściciele punktów ksero są skłonni płacić im procent od wpływów. Ale w Lublinie nikt się o to nie upomina.
Zaczął się rok akademicki, więc studenci lubelskich uczelni zaczęli masowo odwiedzać punkty ksero. – Kopiują całe książki lub ich fragmenty – mówi Piotr Karzow, właściciel punktu ksero „Med-Graf”.
– Kserujemy książki, bo na nowe nas nie stać – tłumaczy Anna Dudziak, studentka Akademii Medycznej. – Za komplet podręczników musiałabym zapłacić grubo ponad 600 zł.
– Nikt przy zdrowych zmysłach nie kupi książki za 100 zł, aby przygotować się do kilku wykładów – dodaje Dorota, studentka UMCS.
Studenci kserują nie tylko drogie podręczniki, ale również te, które są niedostępne w księgarniach. – Jeśli wszyscy będą kserować, nic nie zarobimy – mówią autorzy publikacji i przedstawiciele wydawnictw. – Bo kto będzie chciał pisać za darmo.
Dlatego opłaty w wysokości do 3 proc. wpływów z kserowania powinny przypadać w równych częściach twórcom i wydawcom. Ale niewielu właścicieli punktów ksero płaci tantiemy.
– To jakaś fikcja – uważa właściciel jednego z lubelskich punktów ksero. – Nawet nie wiem, komu mam płacić. Nikt nie przychodził po pieniądze. – Pół roku się dowiadywałem, gdzie płacić i jestem chyba jedyną osoba w Lublinie, która to robi – dodaje Piotr Karzow, właściciel punktu ksero „Med-Graf”.
Studenci uważają, że problemu by nie było, gdyby ceny książek były niższe. – Jeśli książki będą tańsze, nie będzie potrzeby ich kopiowania – uważa Monika, studentka KUL.
Niektóre wydawnictwa już obniżyły ceny lub wprowadziły specjalne tańsze serie dla studentów. – Ale i tak większość studentów kopiuje podręczniki – twierdzi Jerzy Jezierski z księgarni Iuris Prudentia. – Kupują tylko te książki, których nie opłaca się kserować.
Dawniej studenci przychodzili do czytelni, aby skorzystać na miejscu z podręcznika. Teraz duża część z nich zamawia w bibliotece ksero wybranej książki. – Coraz więcej kserują – twierdzi Anna Lipiec z Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej im. H. Łopacińskiego. – Dla wygody, bo wolą uczyć się w domu. A na kupno książek ich nie stać.
Autorzy niektórych publikacji – aby chronić swoje zyski – wpadli na niecodzienny pomysł. – Profesor wymaga, abyśmy na egzamin przychodzili z jego podręcznikiem – mówi jedna ze studentek UMCS. •