Rozmowa z ks. Ryszardem Winiarskim, duszpasterzem środowisk twórczych w Lublinie
- Nie mogę komentować wypowiedzi wyrwanej z kontekstu.
• Kiedy media relacjonowały sprawę współpracy abp. Wiegusa z bezpieką, zarzucono nam niszczenie autorytetów. Informowaliśmy przecież o tym, co złego dzieje się w Kościele?
- W dekrecie o środkach masowego przekazu ustalonym na Soborze Watykańskim II zapisano, że dziennikarze mają prawo do informowania o tym, co ludzie chcą wiedzieć. Informacja powinna być prawdziwa i pełna przy zachowaniu sprawiedliwości i miłości. Oraz odpowiednia co do sposobu.
• Co to znaczy?
- To, że do zdobycia informacji nie wolno używać podstępu czy szantażu.
• Czy ta deklaracja podpowiada księżom, jak mają odnosić się do mediów? Pytam, bo kiedy zwracamy się z prośbą o informację do rzecznika lubelskiej kurii, często spotykamy się z niechęcią?
- Nie mogę komentować pracy rzecznika. Deklaracja mówi, że dialog ze światem mediów wymaga, by osoby sprawujące kierownicze funkcje w Kościele oraz duszpasterze chętnie i roztropnie odpowiadali na propozycje kontaktów.
• To dlaczego Kościół tak jeży się na dziennikarzy?
- Raczej niedowierza. Myślę, że to wynika z kilku lęków.
• Jakich?
- Media z konieczności operują skrótem, co daje niepełny obraz Kościoła. W sprawie Wielgusa pojawił się na przykład tytuł: "Odsiecz z Watykanu”, co sugeruje, jakby w polskim Kościele działy się jakieś straszne rzeczy, a papież zrobił nie wiadomo co. Zrobił to, co miał obowiązek zrobić. Boimy się także braku obiektywizmu.
• Dlaczego?
- Nagłaśniacie przykłady współpracy księży z SB. A czemu nie piszecie o wyrządzonych krzywdach. O tajnych współpracownikach wśród dziennikarzy, prokuratorów, adwokatów, nauczycieli. Czy nie dość jednostronnie gonicie za sensacją?
Rozmawiał: Waldemar Sulisz