Witia jest budowlańcem. Piątek to jego szczęśliwy dzień. Właśnie znalazł robotę. Będzie pracował przy budowie domu u jednego z gospodarzy z powiatu chełmskiego. - Przyjeżdżam
tu każdego roku, głównie latem, bo wtedy najłatwiej coś znaleźć - mówi. - Byłem już robotnikiem rolnym, glazurnikiem, kopałem doły. Żadna praca nie hańbi. A zarobić można całkiem niezłe pieniądze. Witia za dzień pracy dostanie 40 złotych, wikt i opierunek też. W porównaniu z tym co może zarobić u siebie,
to dużo. Już teraz sąsiedzi postrzegają go jako bogatego człowieka.
Z kolei Kalina jest masażystką. W Polsce pracuje od sześciu lat. Masaż, który wykonuje trwa przeciętnie 1,5 godziny. Za zabieg kasuje 25 zł. Gdy zaczynała, brała 10 zł. - Mam swoich stałych klientów - mówi. - Oni polecają mnie innym. I tak to się toczy.
I Witia, i Kalina pracują na czarno. O legalną pracę nie starali się, bo i tak by jej nie dostali. - Zezwolenia wydajemy tylko wtedy, gdy u nas nie ma poszukiwanych specjalistów - mówi Jan Grzegorz Kapinos, inspektor wojewódzki w delegaturze Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego w Białej Podlaskiej. - W tym roku wydaliśmy już 29 takich pozwoleń. Większość Ukraińcom i Białorusinom. Przede wszystkim nauczycielom języka angielskiego.
Również do oddziału polityki społecznej zamojskiej delegatury najwięcej wpłynęło wniosków o zezwolenie na zatrudnienie anglistów. O takie zgody zabiegają też firmy, które chcą zatrudnić bioenergoterapeutę, piłkarza, czy nawet prezesa spółki. - Z 14 złożonych wniosków aż 11 dotyczy przedłużeń pozwoleń - mówi Teresa Wojda, inspektor w zamojskiej delegaturze.
Pracowników o podobnym wykształceniu zatrudniają również lubelskie firmy. - Z 38 zezwoleń wydanych w tym roku aż 21 dotyczy obywateli Ukrainy: trenerów sportowych i anglistów - poinformowało nas biuro prasowe wojewody. Z kolei chełmscy pracodawcy zabiegali o zatrudnienie prezesa zarządu, dyrektora do spraw handlu i anglistów.
Wśród osób zatrudniających obcokrajowców na czarno są tacy, którzy chcieliby zalegalizować ich pracę. - Nie tak dawno jeden z mieszkańców zwrócił się do nas z zapytaniem, jaka jest możliwość zatrudnienia Ukrainki do opieki nad matką mieszkającą na wsi - opowiada Wojda. - Był rozczarowany, gdy dowiedział się, że takiej zgody nie otrzyma.
Jest szansa, że już niebawem się to zmieni. Pomysł jest taki, by ci, którzy zechcą zatrudnić Ukraińców, nie musieli udowadniać, że nie ma Polaków chętnych do podjęcia takiej pracy. •