Od 1 stycznia niektóre popularne leki na katar i przeziębienie będą dostępne bez recepty, ale tylko w określonych niewielkich dawkach. Na zakup większej dawki zgodzić musi się lekarz
Przepisy o dostępie do niektórych popularnych leków zmieniają się z początkiem nowego roku. Od 1 stycznia nie będzie już można kupować bez ograniczeń leków zawierających pseudoefedrynę, kodeinę czy dekstrometorfan. Resort zdrowia wyraźnie określił maksymalną ilość substancji czynnej jaką możemy kupić podczas jednej wizyty w aptece. W przypadku pseudoefedryny to 720 mg, kodeiny – 150 mg, a dekstrometorfanu – 360 mg.
Ministerstwo chce w ten sposób ograniczyć zjawisko kupowania leków zawierających te substancje w ilościach hurtowych. Nie brakuje bowiem przypadków, głównie wśród młodzieży, wykorzystywania ich jako substancje psychoaktywne.
– Zażycie takich leków w nadmiernej ilości powoduje m.in. bezsenność i pobudzenie, ale to działa tylko na krótką metę. W skrajnych sytuacjach, kiedy leki zostaną np. połączone z alkoholem lub jeśli osoba, która je zażyje jest nadwrażliwa na którąś z substancji, może doprowadzić nawet do śmierci – ostrzega Teresa Dobrzańska-Pielichowska, prezes Lubelskiego Związku Lekarzy Rodzinnych-Pracodawców. – Dlatego uważam, że takie leki nie powinny być w ogóle dostępne bez recepty.
– Na nasz oddział trafia bardzo dużo pacjentów, którzy przedawkowali takie leki albo połączyli je z alkoholem – mówi dr n.med. Jarosław Szponar, kierownik oddziału toksykologiczno-kardiologicznego w wojewódzkim szpitalu przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Co prawda w tym roku mieliśmy mniej takich przypadków niż w latach ubiegłych, ale problem jest nadal aktualny. Dlatego każde ograniczenie pozamedycznego wykorzystania leków jest dobre, zwłaszcza jeśli dotyczy to zdrowia młodych ludzi.
Dziś leki zawierające pseudoefedrynę, kodeinę czy dekstrometorfan można kupować praktycznie bez ograniczeń.
– Bardzo często zdarza się, że po takie leki w ilościach większych niż jedno opakowanie przychodzą młodzi ludzie – mówi pracownik jednej z aptek w centrum Lublina. – Jeśli jednak mamy podejrzenie, że nie będą one wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem, to ich po prostu nie sprzedajemy. To kwestia etyki farmaceuty.
Zmiana ma nie przysporzyć żadnych problemów pacjentom, którzy za pomocą tych specyfików leczą infekcje górnych dróg oddechowych. Jak tłumaczy resort zdrowia, dawki wskazane w rozporządzeniu są wystarczające, aby terapia była skuteczna i bezpieczna.
Takie same limity wprowadzono m.in. w Wielkiej Brytanii, Francji, Czechach i ostatnio w Niemczech. Raporty z Wielkiej Brytanii, które miały na celu monitorowanie skutków tych ograniczeń, wykazały ich wysoką skuteczność.