Rozsądny, spokojny, zaangażowany – tak Zdzisława Podkańskiego wspominają lubelscy politycy. Były poseł, minister kultury i eurodeputowany, a ostatnio radny wojewódzki zmarł w piątek w wieku 72 lat.
Zmarłego w mediach społecznościowych wspominają czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości, m.in. premier Mateusz Morawiecki, wicepremierzy Jacek Sasin i Piotr Gliński, minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek czy wiceminister finansów Artur Soboń. Na oficjalnym profilu na Twitterze radnego lubelskiego sejmiku pożegnali także działacze Polskiego Stronnictwa Ludowego.
To właśnie z tymi dwiema formacjami Zdzisław Podkański związany był w trakcie swojej politycznej kariery. W 1970 roku wstąpił do Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, które po 1989 roku zostało przekształcone w PSL. W 1991 roku wybrano go szefem partii w województwie lubelskim, a w 2004 został wiceprezesem jej krajowych struktur. Przez trzy kadencje był posłem, a w latach 1996-97 pełnił funkcję ministra kultury w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza. W pierwszych wyborach po wejściu Polski do Unii Europejskiej zdobył mandat europosła.
Z ludowcami rozstał się w trakcie pracy w Brukseli. W lutym 2006 roku został pozbawiony partyjnej legitymacji za zmianę europarlamentarnej frakcji bez zgody kierownictwa ugrupowania. Stanął na czele nowej formacji, Stronnictwa "Piast". Od 2011 jako jej kandydat startował z list Prawa i Sprawiedliwości w wyborach do Sejmu, Parlamentu Europejskiego i sejmiku województwa. W tych ostatnich zdobywał mandat radnego w 2014 i 2018 roku, zajmując miejsce w klubie PiS.
– To, co nas łączyło, mimo innych ugrupowań politycznych, to ludowość w sercu – wspomina Podkańskiego były marszałek województwa, a obecnie radny ludowców Sławomir Sosnowski. – Mieliśmy inne poglądy na temat funkcjonowania samego PSL, natomiast poglądy na najważniejsze sprawy były zbieżne. W pewnym momencie stało się, jak się stało, Zdzisław wybrał swoją drogę, ale myślę, że przede wszystkim chciał czynić dobro innym ludziom.
– Zdzicho miał ciekawy, ale i pogmatwany życiorys – dodaje Marian Starownik, były poseł stronnictwa, dziś radny powiatu lubartowskiego, który w latach 90. zasiadał z Podkańskim w sejmowych ławach. I kontynuuje: – Był człowiekiem aktywnym, który lubił być zauważany, jak się w coś angażował, to do końca. Choć prawdę mówiąc chyba nie miał do końca zdefiniowanych poglądów politycznych. Ale zasługuje na uznanie i szacunek, bo ludzi tak bardzo oddanych sprawom społecznym nie mamy na Lubelszczyźnie wielu.
– Zapamiętam go jako dobrego człowieka i prawdziwego ludowca, jakich już nie ma – mówi z kolei były prawicowy europoseł z Lublina Mirosław Piotrowski. Z Podkańskim pracował nie tylko na forum Parlamentu Europejskiego, ale też w ramach stowarzyszenia "Razem dla Lubelszczyzny". – Nasza współpraca trwała nawet po zakończeniu kadencji i przez cały ten czas układała się dobrze. Byliśmy po różnych stronach politycznej barykady, ale naprawdę współpracowaliśmy. Zdzisław Podkański angażował się w sprawy narodowe i krajowe, wychodził z wieloma inicjatywami. Jedną z tych, którymi szczycił się najbardziej były starania o to, by język polski w Parlamencie Europejskim był traktowany na równi z angielskim, niemieckim czy francuskim. Zajmował się sprawami zwykłych ludzi i naprawdę wielu osobom pomógł – dodaje Piotrowski.
– Był człowiekiem niekonfliktowym, potrafiącym porozumieć się w każdej sprawie. Nie chcę wnikać głębiej w jego decyzje polityczne, widocznie miał swoje powody. Nie znam szczegółów, ale z osobistych kontaktów z nim wiem, że nie należał do osób, które chciały być po drugiej stronie barykady dla zasady. Na wiele spraw patrzył zdroworozsądkowo – wspomina natomiast Gabriela Masłowska, posłanka Prawa i Sprawiedliwości.
W czerwcu 2019 roku Podkański mógł wrócić do Sejmu w miejsce wybranej do Parlamentu Europejskiego Elżbiety Kruk. Nie przyjął jednak mandatu i zdecydował się pozostać radnym sejmiku, w którym pełnił funkcję wiceprzewodniczącego.
– Zapamiętam go jako osobę spokojną i rozważną z dużym doświadczeniem politycznym, ale i spokojnym podejściem do tematu. Na posiedzeniach klubu często był głosem rozsądku, w który zawsze się wsłuchiwaliśmy. Prezentował szerokie spojrzenie na dany temat i dobre podejście do ludzi i świata. Myślę, że dla wielu z nas był swego rodzaju mentorem – podsumowuje Marek Wojciechowski, sekretarz sejmikowego klubu radnych PiS.