Gęsty „dywan” ze szklanych butelek szpeci dno Czerniejówki koło kładki łączącej ul. Nadrzeczną ze Skrzynicką. Odpowiedzialna za czystość rzek instytucja zapewnia, że już w czwartek zabierze się za gruntowne porządki.
Na śmietnisko w lubelskiej dzielnicy Dziesiąta zwróciła uwagę nasza Czytelniczka. Butelek na dnie jest tak dużo, że… nie widać spod nich dna rzeki. Informacja na ten temat pojawiła się na Facebookowej grupie mieszkańców dzielnicy. Dyskutanci nazwali to miejsce prześmiewczo "lubelską rafą butelkową". Butelki zalegają nieopodal kładki w pobliżu stacji miejskich wodociągów oraz placu zabaw z murowanym grillem.
Urząd Miasta tłumaczy, że nie może się zabrać za oczyszczenie dna rzeki. – Sprawa jest jednoznaczna. Gospodarzem rzek są Wody Polskie, a my nie możemy wchodzić w zakres odpowiedzialności innych podmiotów – stwierdza Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina. Tłumaczy, że w podobnych przypadkach samorząd może jedynie przekazać sygnał instytucji odpowiedzialnej za rzekę. – Jeśli kierowaliśmy prośby o posprzątanie, to takie reakcje następowały. Nie mogę powiedzieć, że nie.
O sprawie poinformowaliśmy Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Lublinie podległy Wodom Polskim. – Po otrzymaniu zgłoszenia podjęliśmy działania mające na celu sprawdzenie stanu faktycznego. Po wizji lokalnej podjęliśmy decyzję o uprzątnięciu koryta rzeki. Nasi pracownicy przystąpią do sprzątania – zapewnia Jarosław Kowalczyk, rzecznik prasowy lubelskiego RZGW. Według jego deklaracji porządki mają być przeprowadzone w czwartek.
Tak wygląda dno rzeki Czerniejówki w Lublinie
Nie tylko z rzeką jest problem. Nieopodal natknęliśmy się na inne znalezisko. To foliowy czarny worek, z którego wystaje stary, brudny dywan, a całość opatrzona kartką z odręcznym napisem… „(to jest dywan) Proszę o wyrzucenie przez służby porządkowe. Dziękuję!!!”.
Podobnych „skarbów” jest do odkrycia jeszcze mnóstwo. W Lublinie trwają wciąż gruntowne porządki zlecone przez Ratusz na terenach należących do miasta. Do usuwania dzikich wysypisk, których tej wiosny zlikwidowano już kilkadziesiąt, kierowane są również osoby osadzone w areszcie przy Południowej. Przez cały zeszły rok w Lublinie trzeba było usunąć ponad 170 dzikich wysypisk, co kosztowało ponad pół miliona złotych.