Robert Bednarczyk, były szef Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie, będzie członkiem zespołu, który zajmie się tzw. śledztwem smoleńskim. Prokurator został prawomocnie skazany za nieumyślną utratę broni
Wczoraj wieczorem Zbigniew Ziobro, szef resortu sprawiedliwości i prokurator generalny, powołał specjalny zespół prokuratorów do spraw „śledztwa smoleńskiego”. Zespołowi będzie przewodniczyć Marek Pasionek, zastępca prokuratora generalnego. Wraz z nim nad analizą materiałów dotyczących wydarzeń w Smoleńsku mają pracować „doświadczeni prokuratorzy z całego kraju”. Tak Ziobro zapowiadał w sobotę na antenie TV Trwam.
Początkowo nie podano, kto wszedł w skład zespołu, ani ilu członków on liczy. Ministerstwo Sprawiedliwości ujawniło listę dopiero wieczorem.
Potwierdziły się nasze wcześniejsze ustalenia, że w zespole znalazł się Robert Bednarczyk. – w latach 2006-2007 szef Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. W grudniu ub. r. po 9 latach procesu Robert Bednarczyk. został prawomocnie skazany za nieumyślną utratę służbowego pistoletu i amunicji. – Niewątpliwie doszło do niezachowania ostrożności. Robert Bednarczyk przez własne zaniedbania doprowadził do utraty broni – ocenił w uzasadnieniu wyroku sędzia Artur Ozimek.
Sąd Okręgowy w Lublinie, utrzymał w ten sposób w mocy wyrok sądu pierwszej instancji. W marcu 2015 r. Sąd Rejonowy Lublin-Zachód uznał Roberta Bednarczyka za winnego, ale odstąpił od wymierzenia kary. Apelacje od wyroku złożył oskarżony i jego obrońca. Domagali się umorzenia sprawy lub ponownego skierowania jej na wokandę. – Sąd Rejonowy powinien ponownie, tym razem w rzetelny sposób, dojść do prawdy i ustalić czy doszło do kradzieży. Przecież ta broń się nie teleportowała – przekonywał w sądzie Bednarczyk
Sędzia jednak uznał, że nie ma to znaczenia, bo prokurator wykazał się niedbalstwem. – W swoich wyjaśnieniach mówił „zorientowałem się, że nie mam broni”. To świadczy o znaczącej lekkomyślności –argumentował sędzia Ozimek. – Świadkowie potwierdzili, że Robert Bednarczyk sam nie wiedział, jak utracił broń. W nocy przyjechał do prokuratury, by sprawdzić, czy jej tam nie zostawił.
Jego służbowy Glock i 22 naboje przepadły w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach na początku 2006 r., kiedy Robert Bednarczyk zasiadł w fotelu szefa Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Awans świętował ze znajomymi. Pistolet i amunicja powinny leżeć w szafie pancernej w gabinecie. Prokurator przekonywał, że ktoś je stamtąd ukradł.
Wcześniej prokuratorzy z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, do tej pory związani ze śledztwem w sprawie katastrofy w Smoleńsku, zostali skierowani do odległych od Warszawy jednostek, m.in. do Hrubieszowa. Nie będą tam prokuratorami, lecz zwykłymi żołnierzami.