Straż Miejska odebrała już z naprawy fotoradar, który został uszkodzony przez wandali. W przyszłym tygodniu urządzenie znów ma robić zdjęcia kierowcom.
– Fotoradar już do nas wrócił – informuje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej.
Funkcjonariusze już zabrali się za testowanie aparatu. – Zamierzamy prowadzić testy w ośmiu masztach. Nie będziemy jeszcze rejestrować wykroczeń i nawet, jeśli kierowcy zobaczą lampę błyskową, to nie znaczy, że fotoradar zaczął robić zdjęcia – zapewnia Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej.
Od wtorku sukcesywnie naprawiane są też maszty, w których montowane jest urządzenie rejestrujące wykroczenia kierowców. Okazało się, że część konstrukcji źle zniosło zimę. Dotyczy to czterech masztów stojących przy ul. Kunickiego w pobliżu ul. Reja, al. Warszawskiej niedaleko Głównej oraz przy al. Tysiąclecia w rejonie Działkowej i przy ul. Lwowskiej.
Do Lublina zjechali we wtorek przedstawiciele firmy Zurad z Ostrowi Mazowieckiej, która jest zarówno producentem fotoradaru, jak i stojących przy ulicach masztów, w których jest on instalowany. – W masztach przy al. Tysiąclecia i Lwowskiej naprawione zostały lampy błyskowe – mówi Gogola.
Wszelkie testy i naprawy potrwają do końca bieżącego tygodnia. Później fotoradar zacznie normalną pracę. – Kontrolę zaczniemy prowadzić we wtorek, 12 marca, a dzień wcześniej podamy do wiadomości wykaz miejsc, w których w przyszłym tygodniu umieszczany będzie fotoradar – mówi Gogola.
Taki wykaz straż publikowała dotąd co tydzień, podając pięć miejsc, w których w ciągu danego tygodnia miały być robione zdjęcia. W innych miejscach fotoradaru miało nie być. Ale aparat, w chwili, gdy został podpalony, nie powinien znajdować się przy al. Andersa. Straż Miejska tłumaczyła to pomyłką.
Naprawa urządzenia kosztowała 4200 złotych, koszty pokryła firma ubezpieczeniowa, bo aparat jest ubezpieczony także od aktów wandalizmu.