Drogowcy robią co mogą, a Straż Miejska kontroluje – mówią władze. – Źle się chodzi, jeździ i parkuje – narzekają mieszkańcy.
Ale nie wszyscy mówią dobrze o efektach. – Dojście do przystanku "Bociania” przy ul. Jana Pawła wymaga nie lada wysiłku od ludzi sprawnych, a co mówić o starszych czy rodzicach z wózkami – alarmuje nasza Czytelniczka, pani Elżbieta. Z kolei pan Michał prosił o odśnieżenie ul. Morzyckiej. Skarg, które dostaliśmy było więcej.
– Najgorzej jest na ulicach osiedlowych przylegających do głównych, na których pracuje sprzęt – przyznaje Marchel. Pytana o przykłady wylicza Skrzypcową, Legendy, Młodej Polski, Lawinową, Ku Słońcu, Sarnią i Halickiego. – Sprzęt kierujemy tak, by były odśnieżane wszystkie ulice po kolei, dzielnicami.
O porannych problemach z parkowaniem opowiadała nam pani Magda: – Za abonament parkingowy zapłaciłam 150 złotych, ale czuję się oszukana, bo jeździłam od ulicy do ulicy i nie miałam gdzie stanąć. Nie dlatego, że nie było miejsc, ale przez to, że były zasypane.
– Nie przesadzajmy z tymi problemami. Dla miasta ważna była drożność układu komunikacyjnego. Nie da się w krótkim czasie odśnieżyć miasta w całości – mówi Krzysztof Żuk, prezydent miasta. Od dzisiaj do odśnieżania dodatkowo zaangażowano miejskie spółki. LPEC zajmuje się Starym Miastem, a MPK i MPWiK podzieliły się śródmieściem.
Dzisiaj ciężko chodziło się też po wielu chodnikach, ale nie tylko miejskich, lecz również tych przyległych do prywatnych budynków i posesji. Za ich oczyszczanie odpowiadają właściciele nieruchomości. Egzekwowanie tego obowiązku należy już do Straży Miejskiej. Jej komendant informuje, że patrole zaczynają od wezwania właściciela nieruchomości do odśnieżenia chodnika. Gdy to nie skutkuje sięgają po mandat.
– Był jeden taki przypadek, na ul. Dzierżawnej – informuje Jacek Kucharczyk, komendant Straży Miejskiej. Mundurowi wlepili tam mandat na 50 zł.
Idealnie nie było też na przystankach. – Staramy się je odśnieżać kilka razy dziennie – zapewnia Tomasz Fulara, prezes MPK Lublin, które odpowiada za takie prace. Ale przystanki wyglądały inaczej, niż określają to ustalone przez Ratusz zasady. – Powinny być odśnieżone na całej długości zatoki. Tam, gdzie zatoki nie ma oczyszczony ma być obszar po 15 metrów w jedną i drugą stronę od słupka ze znakiem wyznaczającym przystanek – tak streszcza reguły Justyna Góźdź z Zarządu Transportu Miejskiego. Na wielu przystankach, także tych kluczowych, jak np. przy pl. Litewskim odśnieżony był znacznie krótszy fragment i wielu pasażerów wysiadało prosto w śnieg.
I co dalej? Prezydent zaapelował do właścicieli działek o szybkie usunięcie śniegu, także tego w pryzmach. – Zbliża się silny mróz, śnieg ulegnie zmrożeniu i pod koniec tygodnia będzie go bardzo ciężko uprzątnąć – mówi Żuk.
Ostra zima pożera miejskie pieniądze przeznaczone na bieżące (zimowe i letnie) utrzymanie dróg. Ratusz ma na cały rok 12 milionów złotych. Tymczasem jedna doba takiego odśnieżania, z jakim mamy do czynienia od dwóch dni, a które Ratusz określa jako "pełne zaangażowanie” kosztuje 450 tysięcy złotych.