Zmierzyli się z ogromnym wyzwaniem - chcieli pobić rekord Guinnessa układając najdłuższy rząd monet jednonominałowych. Dotychczasowy rekord to 75 km.
Próbę zorganizowała lubelska Caritas.
Wyzwanie, jakiego podjęli się lubelscy działacze i wolontariusze było trudne. Obecny rekord w tej kategorii padł 9 grudnia 2011 roku w Kirchdorf w Austrii. - Mieszkańcy tej miejscowości utworzyli najdłuższy rząd jednonominałowych monet - dodaje Jocek.
Lublinianie, aby pobić ten rekord, musieli ułożyć około 3,3 mln złotówek. - Układamy do godz. 22. Pewnie nie poprawimy rekordu, ale chcemy dobić do 3 kilometrów. Ludzie wykazują się wielkim sercem. Przychodzą i przynoszą złotówki. Często pojawiają się banknoty, które musimy rozmieniać. Dzieci mają wielką frajdę z układania - mówi rzecznik.
Wszystkie zebrane złotówki trafią na fundusz "Caritas dzieciom”. Za pomocą tych pieniędzy będzie można sfinansować dożywianie w szkołach, wyprawki, wypoczynek, leczenie i rehabilitację oraz stypendia dla młodzieży.
Festyn przyciągnął całe rodziny. Na scenie ustawionej na placu koncertowały zespoły, występowali artyści obok prezentowały się wojskowe transportery.
Marsz życia
Hasłem tegorocznego marszu było "Rodzina obywatelska. Rodzina-wspólnota-samorząd”. "Chcemy zamanifestować nadrzędną wartość życia i wartość rodziny. Rodzina jest najważniejsza, bo jest podstawą, na której wpierają się wszelkie inne struktury społeczne. To od tego, jakie są rodziny, zależy, czy społeczeństwo będzie zdrowe” - powiedziała rzeczniczka marszu Katarzyna Koguciuk.
W marszu szły wielodzietne rodziny, było wielu młodych ludzi, także osoby niepełnosprawne. Pochód prowadziła parafialna orkiestra dęta z Szastarki.
Uczestnicy trzymali w rękach kolorowe baloniki; nieśli transparenty z hasłami: "Obywatelu powiedz dzieciom tak”, "Chcesz mieć emeryturę zadbaj o dzieci furę”, "Rodzina jest podarowaniem siebie”, "Chłopak dziewczyna normalna rodzina”, "Dzieci skarbem a nie garbem”.
Podczas marszu skandowali: "Obywatelska rodzina dumą Lublina”, "Zawsze i wszędzie rodzina na szczycie będzie”, "W naszym Lublinie myślimy o rodzinie”.
Jedna z uczestniczek marszu Bożena Pietras powiedziała PAP, że "życie jest największym darem, jaki dostajemy”. "Takie marsze są potrzebne, bo nie wszyscy sobie uświadamiają wartość życia. Są zagrożenia, takie jak eutanazja, aborcja. To, że matka może zabić własne dziecko, to dla mnie jest cierpienie. Urodziłam martwe dziecko, wiem, jakie to przeżycie” - powiedziała kobieta.
"Za miesiąc bierzemy ślub, chcemy mieć tyle dzieci, ile Bóg da” - powiedział Krzysztof Chrześcijanek, który przyszedł na marsz z narzeczoną Anną Pyszniak. "Trzeba wspierać rodziny, żeby było więcej dzieci, to jest bardzo ważne. Rodzi się mało dzieci, bo ludzie boją się, że ich nie będzie stać na ich utrzymanie, przeliczają dzieci na pieniądze. Za mała jest pomoc państwa w Polsce, młodzi wyjeżdżają za granicę, tam mają dzieci” - dodał Chrześcijanek.
Marsz przeszedł przez centrum miasta, Alejami Racławickimi, Krakowskim Przedmieściem do archikatedry lubelskiej, gdzie została odprawiona msza św. Organizatorami marszu byli m.in. Centrum Duszpasterstwa Młodzieży Archidiecezji Lubelskiej, Centrum Jana Pawła II, Ruch Światło-Życie i Fundacja Szczęśliwe Dzieciństwo. (PAP)